Wolicie odcinki raz w tygodniu, a dłuższe, czy dwa razy w tygodniu, krótsze?

22 września 2017

Something New- Odcinek #9

Dawno mnie tu nie było ;;-; Aż się łezka w oku zakręci, jak pomyślę, że tak zaniedbałam bloga.. W każdym razie.. Były wakacje! W końcu odrobina chillu, co podziałało na mnie motywująco i dodało mi mnóstwo energii do dalszego pisania. ;) 
Mam nadzieję, że od teraz części będą pojawiać się regularnie :) Dziś zapraszam na Something New, a we wtorek na As high as we. Szykuję też nowy projekt, ale o tym w swoim czasie ;)
Miłej lektury ;) 


Odcinek #9




[Bill.]


Kończyłem sprzątnie kolejnego z kilku przeznaczonych na dzisiejszy dzień domów. W zwykłe dni pracy nie używałem kosmetyków, zbyt wiele trudu musiałbym włożyć w wykonanie makijażu, po którym w kilka godzin nie byłoby żadnego śladu. 

Myślami wciąż wracałem do cudownej Natalie, którą w tak chamski sposób potraktowałem jakiś czas temu. Od ostatniej kłótni o nią, Andreas nie wracał do tematu dziewczyny, za co byłem mu zdecydowanie wdzięczny. Nie uśmiechało mi się spędzanie jeszcze większej ilości czasu na rozmyślanie o niej.


Spędziłem z nią cudowne popołudnie, ale niestety na nic więcej nie mogłem pozwolić. Była zbyt śmiała, żebym w jakikolwiek sposób miał prawo choćby myśleć o poświęcaniu jej większej ilości swojej wolności.


Ceniłem sobie niezależność, jaką otrzymywałem wraz z każdą wypłatą, jednak wciąż byłem pewien, że nie byłbym w stanie sprostać jej wymaganiom, duma zaś nie pozwoliłaby mi korzystać z jej zamożności.


Zamyślony polerowałem szklany stolik, skupiając się na nim już dość długo.. Wystarczająco, by mój szef odchrząknął niezadowolony z tego jak się ociągam.


- Przepraszam. Już wracam do pracy. - ocknąłem się w chwili, w której na moje pośladki padł siarczysty klaps.


Podskoczyłem i jęknąłem, łapiąc się za obolałe od uderzenia miejsce. Myślałem, że kiedyś przywyknę do takiego traktowania mojej osoby, jednak rzeczywistość z każdym dniem burzyła we mnie to bzdurne przekonanie.


Zwykle bez słowa sprzeciwu znosiłem wszelkie odchyły płacących mi bogaczy, jednak dziś coś we mnie pękło. Nie mogłem dłużej dawać sobą pomiatać tylko dlatego, że mój ojciec potrzebował alkoholu do życia..


Wstałem, rozcierając obolały tyłek przez jeansowe spodnie.


- Nigdy więcej tego nie rób! - wysyczałem wściekle, gotów bronić swojej marnej egzystencji. Nie mogło być przecież tak, że ktoś naruszał moją sferę intymną, brużdżąc mi tym samym w psychice. 
- Ty gówniarzu! Płacę Ci i będę robił na co mam tylko ochotę! - wrzeszczał, gdy zbierałem nerwowo swoje rzeczy.
- W takim razie odchodzę! - odpyskowałem, wkładając buty i rzucając ostatnie, pełne gniewu spojrzenie w kierunku mężczyzny, wyszedłem trzaskając drzwiami.
Gdy znalazłem się poza zasięgiem kamer domu tego sukinsyna, zwyczajnie się rozpłakałem. Nie rozumiałem takiego zachowania, a ten zwykły, bolesny klaps był tylko kroplą w morzu tego, co przyszło mi znosić przez długie miesiące.


~*~
[Natalie.]


Po obcym dla siebie mężczyźnie spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że bez słowa wstępu zaczął wypytywać mnie o stan konta i możliwość pożyczenia sporej ilości gotówki.


Przepitym głosem opowiadał mi, jak to mu w życiu ciężko, jakie choroby go dręczą, żalił się na pracodawców, którzy odsyłali go do domu, a on przecież chciał tylko zarobić na własne potrzeby.


Byłam ogromnie zaskoczona i nieco zawiedziona faktem, że o własnym synu miał co najmniej najgorsze zdanie.


Może i słabo znałam Billa, ale na pewno nie wyglądał mi na takiego, który nie dba o rachunki, czy potrzeby pozostałych domowników.


Miałam nadzieję, że oceniając młodzieńca jako czułego i ciepłego chłopaka nie pomyliłam się zbytnio. Nie mógł przecież tak bezczelnie przede mną udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie był.


Po godzinie wysłuchiwania gorzkich żali z ust przepitego mężczyzny, dwóch odmowach pożyczki i kilku odrzuceniach propozycji napicia się z ojcem znajomego, miałam serdecznie dość czekania.


- Przepraszam, ale nie wie pan może kiedy Bill wróci do domu?- spytałam niespodziewanie, szukając pretekstu do wyjścia z mieszkania.
- Ten łajza? Szlaja się gdzieś pewnie i dupy daje za te swoje malowidła. Dziwak jeden. Co jak co, panienko, ale syn to mi się nie udał.. Lepiej się mną zająć. Ja to pieszczoch jestem.. - zaczął, ale na szczęście zanim dotarł wielką dłonią do mojej sukienki, drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny, jak Bill właśnie.


Poczułam swego rodzaju ulgę, że już przyszedł. Wcale nie uśmiechało mi się walczyć z trzy razy większym ode mnie, pijanym facetem..

~*~

[Bill.]
Opamiętałem się dopiero pod drzwiami domu. Coś mówiło mi, że powinienem wrócić dziś wcześniej. Zwykle przeczucia mnie nie myliły, więc zadzwoniłem do pozostałych pracodawców, że się rozchorowałem i przyjdę pod koniec tygodnia, żeby ich nie pozarażać. Na szczęście przez ten płacz brzmiałem jakbym faktycznie miał katar.


Wszedłem do środka i zdębiałem widząc siedzącego na kanapie ojca, próbującego obmacywać na oko ze trzydzieści lat od niego młodszą dziewczynę.
Mało się we mnie nie zagotowało, kiedy dotarło do mnie, kim ona była.


- Co jest grane? - spytałem głupio, zaczynając się zastanawiać, co właściwie Natalie robi w moim domu.
- Bill.. - młoda kobieta uśmiechnęła się do mnie z ulgą i wdzięcznością, jakbym właśnie uratował jej życie. - Cieszę się, że już jesteś. Masz chwilę? - spytała, a ja bezwiednie skinąłem głową, potwierdzając, choć tak naprawdę wcale nie chciałem spędzać z nią czasu. 
- Przejdziemy się? - zaproponowałem, a klamka właśnie zapadła. Widziałem w jej oczach, że właśnie na taką propozycję liczyła.
- Chętnie. - zgodziła się, od razu gwałtownie wstając i podchodząc do mnie..

***

Wyszliśmy ramię w ramię z mojego domu. Żadne z nas nie do końca wiedziało, jak zacząć tą rozmowę.
Westchnąłem ciężko, szukając czegoś, co mógłbym powiedzieć.


- Powinienem odprowadzić Cię do domu. - stwierdziłem rozgoryczony i zawiedziony, że widziała to, co widziała.
- I to tyle? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - spytała, a żal przepełniał jej głos.


Nie widziałem jej jeszcze takiej, a to tylko uświadomiło mi, jak bardzo słabo ją znam i jak strasznie do siebie nie pasujemy.
- Co więcej mam powiedzieć? Nie powinnaś była nigdy mnie odwiedzać. - stwierdziłem cierpko. - Skąd właściwie miałaś mój adres?
- Czy to ważne? Nie powinnam Cię odwiedzać, ale jeśli to jedyny sposób na jakąkolwiek rozmowę, to jestem gotowa przychodzić codziennie i czekać aż będziesz wracał do domu. - zagroziła mi..


Do czego to doszło, żeby tak piękna kobieta musiała okazywać mi swoje zainteresowanie? Była pierwszą i zapewne ostatnią, która kiedykolwiek by na mnie spojrzała..


-Ważne. Nie możesz nigdy więcej wpadać z wizytą. Mój dom to nie miejsce dla..- zacząłem, jednak szybko przerwała mi, uciszając stanowczym gestem dłoni.
- Dla dziuni z wyższych sfer? - dokończyła mój wywód, a ja nieświadom, jak strasznie obraźliwe jest to dla niej stwierdzenie, pokiwałem głową.
- W takim razie masz rację.. Tak samo mój brat ją miał. 


Nie bardzo rozumiałem, o co też mogło jej chodzić. Szliśmy dłuższą chwilę w milczeniu.. Natalie spojrzała na mnie dopiero przed bramą jej posesji. 
Oczy dziewczyny były smutne i zezłoszczone jednocześnie.

~*~

[Natalie.]

Nie rozumiałam, jak mógł powiedzieć coś tak okropnego? Nie uważałam się za dziunię z wyższych sfer. Naprawdę bardzo chciałam go lepiej poznać.. Mieć w nim przyjaciela.

Zamierzałam się jednak więcej nie poniżać. Skoro Bill nie chciał utrzymywać ze mną kontaktu postanowiłam go zerwać.


-Na mnie już pora.. - rzuciłam chłodno, choć tak naprawdę jedyne, czego w tej chwili chciałam to ciepło jego ramion i bliskość szczupłego ciała.. 
-To cześć. - odparł, rozglądając się wokół.


Te dwa słowa zabolały mnie bardziej niż byłam w stanie przyjąć.


Czarnowłosy przekreślił tym całą naszą dotychczasową znajomość. Bez słowa odwróciłam się na pięcie. Pewnie pozwoliłabym łzom popłynąć po policzkach, gdyby nie samochód Georga, który właśnie podjechał pod płot.


- Nie przychodź tu więcej, a ja więcej nie pojawię się u Ciebie. - obiecałam, ruszając zdecydowanym krokiem w kierunku przyjaciela. 

~*~

[Tom.]

Czekałem na chłopaków przed domem, nie spuszczając z oczu komórki leżącej na stoliku. Natalie jeszcze nie wróciła, choć jej ochroniarz był od jakiegoś czasu w dyżurce. 

Zaczynałem się o nią naprawdę martwić, zwłaszcza, że od kilku godzin nie odbierała telefonu. Nie, żebym nachalnie do niej wydzwaniał, nie miałem tego w zwyczaju. To siostra zwykle dawała znać. W końcu usłyszałem stukot jej obcasów na drewnianej posadzce. 
Wyciszyłem telewizor, który grał cicho od jakiegoś czasu. Głuchy odgłos jej kroków był tłem dla cichego, wesołego dialogu, prowadzonego przez nią i naszego wspólnego kumpla. Odetchnąłem z ulgą. Była cała i zdrowa, a to w tej chwili stawiałem na pierwszym miejscu. Nie chciałem kolejny raz wymierzać sprawiedliwości komuś, kto tknąłby moją małą Nattie.


Drzwi otworzyły się, a w progu stanęła dziewczyna, obejmowana lekko przez Georga.


- Tommi.. - zaczęła niespodziewanie, wpadając w moje ramiona. 
- Coś się stało? Ktoś Cię skrzywdził? Kogo mam obić? - pytałem, gładząc lekko jej plecy. Przecież była moją maleńką siostrzyczką!
- On wcale nie chce się ze mną przyjaźnić.. Nie potrzebuje mnie.. - wyszeptała przygaszona.



Właśnie wtedy dotarło do mnie, że ożywione pierwszy raz serce młodej, zostało złamane. Miałem ochotę rozkwasić gościowi nos, ale na dobrą sprawę nie miałem nawet pojęcia, kim on był i jak wyglądał. Zamiast tego zacząłem ją pocieszać, kołysząc się delikatnie na kanapie. To działało na nią od najmłodszych lat.


Uśmiechnąłem się, gdy po chwili Natalie odsunęła ode mnie zgrabne ciało.


- Mogę dziś posiedzieć z Wami? - spytała, pociągając nosem. 
- Mieliśmy grać, ale.. - chciałem zaprzeczyć.
- Mogę nawet grać z Wami jeśli takie będzie Twoje życzenie.. Tylko proszę.. Nie każ mi wracać do pustego pokoju.. 


Westchnąłem, spoglądając na Geo i Gustava, który właśnie wszedł do pokoju.
-Dobrze. Niech Ci będzie. Siadaj i nie mazgaj się już. - nakazałem, włączając PS4 i przełączając telewizor w odpowiedni tryb..

2 komentarze:

  1. No cóż... :( Szkoda, że się tak potoczyło... Choć, gdy mi na kimś zależy, to mu to pokazuje i nie daję od tak odejść, chyba że naprawdę ten ktoś nie jest wart.. :( Przykro mi z powodu zarówno Billa, jak i Natalie. Moim zdaniem, Bill w takiej sytuacji nie jest niczemu winny, a ona powinna mu tylko uświadomić, że nie jest taka za jaką ją uważa. Stawiam na jej ruch w każdym bądź razie. Ogólnie wszystko okay :D Podoba mi się nadal tak, jak mi się podobało, no i czekam na dalsze losy bohaterów. Mam nadzieję, że Natalie szybko się zregeneruje :)
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zwykle walczę o tą drugą osobę, czasem jednak zwyczajnie nie warto ;) Szczerze mówiąc nie wiem jeszcze co zrobi Natalie, ale kilka pomysłów mam. Wszystko wyklaruje się niebawem ;)

      Usuń