Rozdział 3
Dni mijały nieubłaganie, a rok szkolny nabierał tempa.
Bill uczył się coraz więcej, a Tom miał mocniej wywalone i sprawiał kolejne problemy.
Właśnie kończył zakuwać do klasówki z niemieckiego, gdy do pokoju kolejny raz wszedł wściekły Tom, ostentacyjnie trzaskając zdewastowanymi już przez niego drzwiami.
- Nie wal tak, bo w końcu zostaniemy bez i każdy będzie mógł w nocy oglądać twój goły zadek. - upomniał go czarny, odkładając na bok książkę i bank słów wynotowany starannie na kartce w kratkę.
- I niby miałoby mnie to obchodzić?! Durna stara szmata! - pieklił się dredziarz, szukając czegoś w zawalonej gratami części pokoju i robiąc przy tym jeszcze większy bałagan.
- Co się stało? Dyra znów się czepia? - spytał, wstając nieśpiesznie. Otworzył szeroko okno, usiadł w siadzie skrzyżnym na biurku i sięgnął po fajki z dużej torby.
- Taa.. Znowu przyjebała się o to, że się słabo uczę. To przecież nie moja wina, że nauczyciele się na mnie uwzięli. - mruknął spoglądając na współlokatora.
- Możemy zrobić jej jakiś kawał. - zaproponował, jakby nigdy nic, odpalając papierosa od zapalniczki z namalowanym kościotrupem.
Jakże zabawnym było to, iż dwaj tak różni chłopcy, wychowujący się od dziecka w różnych środowiskach, nagle spotkali się i niemal z miejsca zaistniała między nimi nić porozumienia.
Bill na początku cichy i spokojny idealnie uzupełniał wybuchową naturę Toma, łagodząc wiele sporów między nim, a resztą świata.
Tom zaś, silny i pewny siebie, bronił, jak się okazało o dziesięć minut młodszego, towarzysza w doli i niedoli, pozwalając mu być po prostu sobą.
Podobni do siebie jak dwie krople wody, jednocześnie zupełnie różni, nowi przyjaciele, razem tworzyli niezastąpiony duet, którego nie szło rozdzielić, czy podrobić. Żaden z nich bowiem istnieć bez drugiego nie mógł.
Razem psocili i ponosili kary. We dwóch imprezowali i palili papierosy.
Życie uśmiechnęło się do niepozornego Billa, który sprytem i inteligencją nadrabiał brak siły fizycznej, przez co zwyczajowe porachunki Toma rozwiązywali w coraz to bardziej kreatywne sposoby..
- Mhm. Nie mów, że nie masz ochoty zrobić tej jędzy na złość tuż przed emeryturą. - Bill zaśmiał się gasząc na parapecie niedopałek.
Dredziarz oczywiście miał ochotę dopiec znienawidzonej kobiecie, która za każdym razem wymyślała im coraz bardziej nietypowe i dziwne kary.
Cieszył się, że poznał Billa. Czasem nawet za bardzo. Na przykład teraz, gdy zamiast słuchać kolejnego genialnego planu, analizował piękno twarzy współlokatora.
Obawiał się kiedyś, że to "nowy" go wyrucha, teraz zaś sam miał ochotę zatopić kły w chudym ciałku kolegi.
Nie do końca rozumiał, co nim kierowało. Przecież wolał dziewczyny.. Może chodziło tylko o fascynację charakterem młodego, jak czasem zwykł go nazywać.. A może to przez jego pewność siebie i podobieństwo do niego samego, nie mógł przestać myśleć o wspólnej bliskości..
- Ey? Słuchasz mnie? - dobiegł go głos jakby z oddali.
Potrząsnął nerwowo głową. Zorientował się, że niemal pożera wzrokiem chudy tors chłopaka. To nie było zdrowe..
- Taa.. Wybacz, zamyśliłem się. - mruknął skonsternowany. - Więc co mówiłeś?
- Pytałem, czy masz skąd załatwić zespół na pożegnanie starej. Myślę, że znalazłem najlepszy sposób na dodanie pikanterii tej nudnej imprezie, którą planuje zrobić. - wyznał, a jego duże, czekoladowe oczy zapłonęły dziwnym, chorym blaskiem satysfakcji z kolejnego pomysłu.
Z nich dwóch może i Tom był silniejszy, ale to Bill zadziwiał go swoją bezwzględnością.
Niekiedy nie rozumiał powódek chłopaka. Przerażało go czasem to, w jaki sposób młodszy z nich rozwiązywał konflikty.
- Mam. I jeśli znajdę na szybko wokalistę to dyra na bardzo długo zapamięta nasz prezent. - odparł uśmiechając się cwano.
Nie miał pojęcia jak Bill to robił, że mimo tego, co miał za uszami, potrafił zjednać sobie każdego wychowawcę i nawet dyrektorka czuła do niego duży szacunek, ale w tym wypadku było mu to bardzo na rękę.
- W takim razie zacznij już szukać. Mamy mało czasu. - zawyrokował "nowy", zeskakując nagle z biurka, na którym cały czas siedział.
- A ty? Gdzie idziesz? - spytał zdezorientowany, nagłym zachowaniem kolegi.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, Tomi. Będziesz żył dłużej i zdrowiej, jeśli teraz zachowam to dla siebie. - odparł, zmieniając dresowe spodnie na skórzane rurki, idealnie opinające jego zgrabny tyłek. - Nie czekaj na mnie. Wrócę późno, albo rano. - dodał i tyle go było w pokoju.
Bill uczył się coraz więcej, a Tom miał mocniej wywalone i sprawiał kolejne problemy.
Właśnie kończył zakuwać do klasówki z niemieckiego, gdy do pokoju kolejny raz wszedł wściekły Tom, ostentacyjnie trzaskając zdewastowanymi już przez niego drzwiami.
- Nie wal tak, bo w końcu zostaniemy bez i każdy będzie mógł w nocy oglądać twój goły zadek. - upomniał go czarny, odkładając na bok książkę i bank słów wynotowany starannie na kartce w kratkę.
- I niby miałoby mnie to obchodzić?! Durna stara szmata! - pieklił się dredziarz, szukając czegoś w zawalonej gratami części pokoju i robiąc przy tym jeszcze większy bałagan.
- Co się stało? Dyra znów się czepia? - spytał, wstając nieśpiesznie. Otworzył szeroko okno, usiadł w siadzie skrzyżnym na biurku i sięgnął po fajki z dużej torby.
- Taa.. Znowu przyjebała się o to, że się słabo uczę. To przecież nie moja wina, że nauczyciele się na mnie uwzięli. - mruknął spoglądając na współlokatora.
- Możemy zrobić jej jakiś kawał. - zaproponował, jakby nigdy nic, odpalając papierosa od zapalniczki z namalowanym kościotrupem.
Jakże zabawnym było to, iż dwaj tak różni chłopcy, wychowujący się od dziecka w różnych środowiskach, nagle spotkali się i niemal z miejsca zaistniała między nimi nić porozumienia.
Bill na początku cichy i spokojny idealnie uzupełniał wybuchową naturę Toma, łagodząc wiele sporów między nim, a resztą świata.
Tom zaś, silny i pewny siebie, bronił, jak się okazało o dziesięć minut młodszego, towarzysza w doli i niedoli, pozwalając mu być po prostu sobą.
Podobni do siebie jak dwie krople wody, jednocześnie zupełnie różni, nowi przyjaciele, razem tworzyli niezastąpiony duet, którego nie szło rozdzielić, czy podrobić. Żaden z nich bowiem istnieć bez drugiego nie mógł.
Razem psocili i ponosili kary. We dwóch imprezowali i palili papierosy.
Życie uśmiechnęło się do niepozornego Billa, który sprytem i inteligencją nadrabiał brak siły fizycznej, przez co zwyczajowe porachunki Toma rozwiązywali w coraz to bardziej kreatywne sposoby..
~*~
- Kawał? - Tom spojrzał na przystojnego, dziś wyjątkowo nie pomalowanego, rozwijającego się mężczyznę.- Mhm. Nie mów, że nie masz ochoty zrobić tej jędzy na złość tuż przed emeryturą. - Bill zaśmiał się gasząc na parapecie niedopałek.
Dredziarz oczywiście miał ochotę dopiec znienawidzonej kobiecie, która za każdym razem wymyślała im coraz bardziej nietypowe i dziwne kary.
Cieszył się, że poznał Billa. Czasem nawet za bardzo. Na przykład teraz, gdy zamiast słuchać kolejnego genialnego planu, analizował piękno twarzy współlokatora.
Obawiał się kiedyś, że to "nowy" go wyrucha, teraz zaś sam miał ochotę zatopić kły w chudym ciałku kolegi.
Nie do końca rozumiał, co nim kierowało. Przecież wolał dziewczyny.. Może chodziło tylko o fascynację charakterem młodego, jak czasem zwykł go nazywać.. A może to przez jego pewność siebie i podobieństwo do niego samego, nie mógł przestać myśleć o wspólnej bliskości..
- Ey? Słuchasz mnie? - dobiegł go głos jakby z oddali.
Potrząsnął nerwowo głową. Zorientował się, że niemal pożera wzrokiem chudy tors chłopaka. To nie było zdrowe..
- Taa.. Wybacz, zamyśliłem się. - mruknął skonsternowany. - Więc co mówiłeś?
- Pytałem, czy masz skąd załatwić zespół na pożegnanie starej. Myślę, że znalazłem najlepszy sposób na dodanie pikanterii tej nudnej imprezie, którą planuje zrobić. - wyznał, a jego duże, czekoladowe oczy zapłonęły dziwnym, chorym blaskiem satysfakcji z kolejnego pomysłu.
Z nich dwóch może i Tom był silniejszy, ale to Bill zadziwiał go swoją bezwzględnością.
Niekiedy nie rozumiał powódek chłopaka. Przerażało go czasem to, w jaki sposób młodszy z nich rozwiązywał konflikty.
- Mam. I jeśli znajdę na szybko wokalistę to dyra na bardzo długo zapamięta nasz prezent. - odparł uśmiechając się cwano.
Nie miał pojęcia jak Bill to robił, że mimo tego, co miał za uszami, potrafił zjednać sobie każdego wychowawcę i nawet dyrektorka czuła do niego duży szacunek, ale w tym wypadku było mu to bardzo na rękę.
- W takim razie zacznij już szukać. Mamy mało czasu. - zawyrokował "nowy", zeskakując nagle z biurka, na którym cały czas siedział.
- A ty? Gdzie idziesz? - spytał zdezorientowany, nagłym zachowaniem kolegi.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, Tomi. Będziesz żył dłużej i zdrowiej, jeśli teraz zachowam to dla siebie. - odparł, zmieniając dresowe spodnie na skórzane rurki, idealnie opinające jego zgrabny tyłek. - Nie czekaj na mnie. Wrócę późno, albo rano. - dodał i tyle go było w pokoju.
Witaj, znalazłam Twojego bloga wczoraj i bardzo zaciekawiło mnie opowiadanie As high as we, niestety przez czcionkę w pierwszych rozdziałach Something new bardzo trudno jest mi przeczytać początek opowiadania. Życzę weny na następne odcinki i miłego dnia ;)/M
OdpowiedzUsuńMiło czytać przypadkowego gościa ;) Mam nadzieję, że jeszcze zajrzysz na mojego bloga, czcionkę zmieniłam w sumie w ostatnich rozdziałach, więc powinno czytać się lepiej, szczerze mówiąc mnie samej zdecydowanie gorzej czyta się tą, którą wtedy wybrałam, ale jak to mówią, człowiek uczy się na błędach ;)
UsuńPozdrawiam :)
Już czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział a za tamto opowiadanie jeszcze się zabiorę jak znajdę trochę więcej czasu. Jasne, że tak ;)
UsuńPozdrawiam również :)/M.
Zaciekawiło mnie to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :)
A myślałam, że to Billy będzie prowodyrem! Zaskoczyłaś mnie, że jest nim Tom! xD
OdpowiedzUsuń