Wolicie odcinki raz w tygodniu, a dłuższe, czy dwa razy w tygodniu, krótsze?

6 października 2017

Something New.- Odcinek #11

Odcinek #11

[Natalie.]
Do szpitala zajechaliśmy po jakichś trzydziestu minutach. Cała ta dziwna sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi.. Moje zestresowane ciało drżało pod wpływem zbyt dużej ilości nerwów.
Spojrzałam na Steve'a, po czym wysiadłam z samochodu.
-Możesz wracać do domu. - nakazałam mu. Widziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to.. Gestem dłoni powstrzymałam jakiekolwiek protesty i jakby nigdy nic ruszyłam do ogromnego budynku.

Podeszłam do kontuaru, za którym stała młoda, dość ładna pielęgniarka.
-Dobry wieczór. - zaczęłam spokojnie. - Przywieźli tu niedawno młodego pobitego chłopaka. Gdzie go znajdę? - spytałam, próbując się trochę opanować.
-Ten chłopak bez dokumentów? Zna go pani?

Kiedy skinęłam głową dostałam kwestionariusz osobowy do wypisania.
Nie wiedziałam zbyt wiele o Billu.. Nawet nazwiska nie umiałam podać.
Postanowiłam wspomóc się Andreasem, który na pewno wiedział o czarnowłosym więcej niż ja.
-Andy? - westchnęłam ciężko.
-Co jest mała? Gdzie się nagle podzialiście? Wiesz może gdzie jest Bill? - wypytywał mnie, zdenerwowanym głosem. - On nigdy tak nie znika bez słowa, a teraz nigdzie go nie ma. Miał iść tylko na fajkę..
-Andreas! - przerwałam mu równie nerwowo. - Jesteśmy w szpitalu..
-W szpitalu? - jego głos przybrał przerażony ton. - Coś się stało? Jesteś cała?
-Tak, ja tak.. Ale pokłóciłam się z Geo.. I on powiedział mi coś bardzo nieprzyjemnego.. Bill to słyszał.. Nie spodobało mu się.. Zaczęli się bić.. A teraz.. - nie wiedziałam nawet kiedy łzy zaczęły moczyć moje policzki. - A teraz.. On jest tutaj.. Nieprzytomny.. I ja.. Muszę wypełnić tą cholerną kartę.. I nie wiem jak.. Nie znam go prawie! - uniosłam piskliwy głos.

Przyjaciel zrozumiał bez dalszych wyjaśnień.
-Gdzie go zabrali?
-Do kliniki w centrum..
-Zaraz tam będę. - blondyn rozłączył się, a ja znów zostałam sam na sam ze swoimi myślami. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek cokolwiek takiego się stanie..
Georg od zawsze był dość.. Impulsywny, ale nie na tyle, aby niemal zatłuc prawie bezbronnego młodzieńca..

Kiedy po przyjeździe Andreasa uporaliśmy się z kartą Billa powstał kolejny problem.
Lekarz podszedł do nas i wzdychając ciężko poprosił mnie na rozmowę. To było dziwne, bo przecież nie byłam rodziną dla Czarnego, ale grzecznie, bez marudzenia potuptałam za mężczyzną w białym kitlu.
-Coś się stało, doktorze? - spytałam w końcu, nie wytrzymując napięcia. Naprawdę bałam się o Billa.
-Tak. Nawet dużo. Zbyt wiele nie mogę pani powiedzieć, nie jesteście rodziną, ale to muszę wyjawić.. Pani przyjaciel nie jest w żaden sposób ubezpieczony. - wyrzucił z siebie lekarz na wydechu.
No tak, Bill pracował na czarno, a część pieniędzy, które powinien był przeznaczać na ubezpieczenie, zapewne wydawał na życie..
Wzięłam głęboki oddech, szukając jakiegoś sensownego wyjścia.
-Proszę go leczyć. Pokryję wszelkie koszty.. - zadecydowałam. Zdrowie młodego było dla mnie ważniejsze niż rzeczy materialne.
-Na pewno? To może sporo kosztować.
-Nic mnie nie obchodzi koszt. Proszę go leczyć i dać mi znać jak tylko się obudzi. - poprosiłam i opuściłam pomieszczenie.

~*~

[Tom.]
Natalie niemal nie wracała do domu od ładnych kilku dni. Ciągle siedziała w szpitalu u tego całego Billa.
Dopiero niedawno przyznała mi się, że to właśnie on złamał jej delikatne serce.
Zupełnie jej nie rozumiałem. Nie mogłem pojąć, dlaczego właściwie jeszcze interesował ją ten gość, ale gdy wyjaśniła mi, jak zachował się mój najlepszy przyjaciel, a Bill stanął w jej obronie, pojąłem wszystko.
Westchnąłem ciężko, witając się z naszym Scottym.. W sumie to moim..
Natalie wolała mniejsze psiaki.. Uśmiechnąłem się do tej myśli. Wiedziałem, jak bardzo chciała zawsze mieć swoje maleńkie szczekające szczęście.
Mimo dorosłego wieku, była przecież wciąż jeszcze dzieckiem. Musiałem się nią opiekować.. Nie Steve, któremu należał się przecież urlop.. Ja, jako jej starszy brat. Zebrałem się i pospiesznym krokiem ruszyłem do samochodu.
To była moja ulubiona część dnia. Jechałem po młodą do szpitala, jedliśmy razem lunch, wracaliśmy do domu, po czym odwoziłem ją z powrotem na miejsce, w którym według niej musiała być.
-Hej mała! - zawołałem, gdy tylko zauważyłem, że wychodzi z sali. - I jak tam Twój wybawca?
-Nadal śpi.. To już prawie tydzień, Tom. Naprawdę zaczynam się martwić.. - szepnęła smutno i wtuliła się we mnie.
Cieszyłem się, naprawdę, że to właśnie mi tak bardzo ufała.
-Będzie dobrze. - próbowałem ją pocieszyć..
Uniosła na mnie smutne oczy i pokiwała głową.
-Chcesz do niego wejść? Wiesz.. On.. Jego oprócz mnie i Andreasa.. No nikt nie odwiedza..

Zdębiałem. Jak to?! A ojciec? Matka? Musiałem mieć wypisane na twarzy pytania, bo pośpieszyła z odpowiedziami..
-Jego ojciec pewnie leży zalany w trupa.. Matki nigdy nie poznał.. Przynajmniej tak twierdzi Andy.. Nie chcę, żeby czuł, że jest tu prawie zupełnie sam.. Może dzięki Tobie szybciej się obudzi?

Nie byłem pewny, ale jej błagający wzrok, te śliczne załzawione oczęta, proszące o tą chwilę mojej uwagi dla obcego mi człowieka..

Mogłem to zrobić, prawda? Uratował honor i cześć mojej maleńkiej Nattie..
Pokiwałem niepewnie głową.
-Dobrze.. Zrobię to.. Wejdę do niego choć na chwilę.. - obiecałem, ruszając w stronę wskazaną przez Natt.

Kiedy stawałem przed przymkniętymi drzwiami sali nie miałem pojęcia co właściwie mam powiedzieć śpiącemu wciąż człowiekowi.

Nacisnąłem lekko klamkę, by odsunąć drzwi i zrobić sobie więcej miejsca na wejście.
-Mój Boże.. - szepnąłem zaskoczony, gdyż na łóżku, w białej pościeli leżała poprzypinana do wielu rurek i aparatur zupełnie blada, czarnowłosa kopia mnie..
Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem, toteż potarłem dłońmi oczy, by odgonić tę myśl. Dziwne złudzenie jednak nie ustąpiło i wciąż widziałem tam siebie.

Czyżby przestroga przed nieodpowiedzialnym zachowaniem?
Pokręciłem nerwowo głową.

To nie było możliwe.
Usiadłem na krześle, osłabiony dziwnym widokiem i po kilkudziesięciu sekundach wziąłem się w końcu w garść.
-Hej.. Jestem.. Jestem Tom.. Jestem przyrodnim bratem Natalie.. Uratowałeś ją.. I ja.. Chciałem Ci podziękować za ten czyn.. W sumie to.. Zamierzałem czekać aż się obudzisz, ale nie wiem, czy mam tyle cierpliwości i odwagi w sobie. - zamilkłem na chwilę. -Leżysz tu teraz, a ona drży ze strachu o Twoje życie. Powinienem był Cię zabić za to, jak ją potraktowałeś, ale dla mnie odkupiłeś swoje grzeszki, wiesz? Zależy jej na Tobie. Nie jesteś sam, więc weź się w garść.. Przecież i tak kiedyś staniesz z nią twarzą w twarz, a wierz mi, że lepiej szybciej niż później. - gadałem jakby miał mnie słyszeć.. W sumie.. Nie wiedziałem ile prawdy jest w tym, że osoby w śpiączce nas słyszą, ale w sumie.. Chciałem żeby pojął jak wielkim skarbem jest moja mała Natalie.. Jak wiele dla niego mogła zrobić.. I zrobiła.. -Wiesz.. Może nie zabawiłem tu tak długo, jak ona, ale obiecałem jej lunch.. Chcę żeby zjadła.. Rozumiesz, że siedząc tu ona zupełnie o sobie nie myśli. Jak otworzysz oczy to sam zobaczysz, że mam rację. Przyjdę jeszcze w jakiś dzień. - zakończyłem nieskładną wypowiedź i w przypływie szczerej troski ścisnąłem dłoń obcego mi człowieka po czym wyszedłem nie oglądając się za siebie.
Jaki wtedy głupi byłem..



-----------
Dziś krótko i sporo Toma, ale to ważny rozdział w życiu wszystkich bohaterów. Dedykuję go Marze, dzięki której moje pomysły zostały uporządkowane i myślę, że niebawem je zrealizuję 💗😀

2 komentarze:

  1. Mmm... Jaki piękny i smutny rozdział. Uwielbiam takie pojednania. *_* Rozdział przesłodki, ale BARDZO krótki! (już rozumiem twój ból, czytając moje krótkie rozdziały :o) I co to ma znaczyć "Jaki wtedy głupi byłem..." ???? Jessu. Nie wytrzymam do nexta... Dodaj go szybko please :D
    No i dziękuję za dedykację :* Bardzo mi miło, że udało mi się do czegoś cię zmobilizować xD Mam nadzieję, że na długo tak na siebie będziemy miło wpływać :* Pozdrawiam serdecznie i zapraszam przy okazji już do siebie. Zaraz dodaję nowy rozdział. Bye :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) I koniec taki intrygujący Ciekawość mnie zżera ;) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału Będę zaglądać codziennie :) Pzdr

    OdpowiedzUsuń