Odcinek
#10
[Natalie.]
Warto czasem przystopować,
zatrzymać się na chwilę. Spojrzeć za i przed siebie, przemyśleć
okoliczności, postawić naprzeciw siebie argumenty..
Bez sensownym w wielu przypadkach
zdaje się ładowanie kolejny raz w betonowych butach do tej samej
rzeki, której nurt tak dokliwie nas już podtopił.
Z uśmiechem spojrzałam na Geo, który leżał obok mnie, zajadając popcorn i oglądając film. Lubiłam go. Nawet bardzo. Od chwili, w której go poznałam wiedziałam, że jest wyjątkowym młodzieńcem i nawet jego upodobanie do znajomości z moim bratem nie skreślało go..
Cieszyłam się chwilami spędzanymi
właśnie z nim.. Dzięki jego towarzystwu nie czułam się aż tak
osamotniona, a dziura, którą po krótkiej znajomości pozostawił w
moim sercu Bill, niemal już się zasklepiła..
Mimo wszystko dosyć
często o nim myślałam. Nawet teraz.. Teraz, gdy zmęczona
wymagającym dniem starałam się skupić na komedii, jaką dla nas
przygotował..
Przygryzłam wargę
unosząc się lekko w wymiętej pościeli.. Ucałowałam lekko
policzek przyjaciela, na co on uśmiechnął się szeroko.
Wiele osób pewnie
stwierdziłoby teraz, że skaczę z kwiatka na kwiatek, że skoro z
Billem nie wyszło, to omamię Geo, który i bez moich sztuczek od
zawsze miał do mnie słabość, ale tak nie jest. Prawda wygląda z
goła inaczej..
Pościel wymięła się
pod wpływem bezlitosnych łaskotek dwóch najbliższych mi mężczyzn.
Mojego brata i właśnie leżącego obok mnie Georga. Poprawili mi
tym podły i tak nastrój. Przez kilka minut mogłam po prostu być
sobą.. Taką, jaką chciałam pokazać Billowi.
W tym momencie mogłam
tylko żałować, że on tak źle mnie ocenił. Przecież widzieliśmy
się zaledwie raz prywatnie i nie sądzę, żebym wtedy dała mu
powody do myślenia o mnie w tak niechlubny sposób. Dla mnie nie
było ważne pochodzenie, ani stan portfela.. Liczyło się wnętrze
człowieka.. To, jaki był, kiedy się uśmiechał, kiedy tulił mnie
do rozgrzanego torsu..
Westchnęłam, wstając
nagle.. Nie mogłam uleżeć w miejscu.. Tak bardzo chciałam znaleźć
się daleko stąd..
Pokręciłam nerwowo
głową na jego pytające spojrzenie.
- To nic.. - szepnęłam,
podchodząc do szafy, ignorując jednocześnie lecący w tle film.
- Gdzie idziesz? -
spytał, gotów pognać za mną..
To było śmieszne..
Miałam już swój wiek, a on znowu traktował mnie jak małą
dziewczynkę..
- Muszę się
przewietrzyć.. I napić.. - wyjaśniłam, a on wiedział już, że
wybieram się do Andreasa.
- Iść z Tobą? - Georg
również wstał.
- Jeśli masz ochotę to
możesz. Tylko proszę.. Bez żadnych głupich akcji, tak? -
odpowiedziałam mu dopiero, gdy wkładał buty.
- Wiesz przecież, że
zawsze zachowuję się odpowiednio. Nie mogę przynieść Ci wstydu.
- odparł, jakby to była najistotniejsza rzecz na świecie..
Z tym, że według mnie
nie była. W moim osądzie Geo się tak pilnował, bo za każdym jego
wyskokiem klinika medycyny estetycznej jego ojca traciła na
renomie..
~*~
[Bill.]
Potarłem ponownie dłońmi
twarz. Dziś nie było na niej śladu makijażu, a zmęczone oczy
wyrażały chęć mordu w kierunku każdego, kto tylko podchodził do
baru.
Mój podły nastrój miał tak niewiele wspólnego z wymówką..
- Znowu ojciec zaszalał?
- spytał Andreas, stając obok mnie.
- Taa.. - skłamałem.. Bo
niby co innego mogłem powiedzieć? Zawaliłem na własne życzenie.
Mogłem mieć u boku wyjątkową przyjaciółkę.. Co mi w niej nie
odpowiadało? Chyba tylko to, że była tak silną młodą kobietą i
zwyczajnie mnie onieśmielała..
Nie potrafiłem być przy
niej sobą.. Moje wewnętrzne demony toczyły zacięty bój o próbę
przeprosin..
Nie powinienem był nigdy
mówić jej tylu przykrych rzeczy..
Dziewczyna ze snów..
Kiedy tamtego dnia zobaczyłem ją na swojej kanapie.. Było mi
wstyd.. Wstyd za to, jak mieszkam, za to, że muszę ją wyrzucić, a
jeszcze bardziej było mi wstyd za ojca, który próbował się do
niej dobrać, oczerniając mnie przy tym..
JAK MÓGŁ?! Czy on
naprawdę musiał wszystko spieprzyć?
Nattie
nie zasłużyła na takie traktowanie.. Dlatego też musiałem
definitywnie zakończyć tę znajomość, dopóki miałem jeszcze na
to siłę..
Wypuściłem
ciężko powietrze z płuc i uniosłem lekko wzrok. Zupełnie
wmurowało mnie w podłogę, kiedy zobaczyłem przepiękną młodą
kobietę w modnej i bez wątpienia szalenie drogiej, krótkiej
sukience..
Mała
czarna dodała Natalie pazura.. Przygryzłem wargę, bezwiednie
wpatrując się w nią.. Starałem się zapamiętać każdy detal jej
szczupłego, zadbanego ciała. Łącznie z trzecią dłonią,
spoczywającą na jej wąskiej talii..
Zaraz!
Wróć! Jaka trzecia dłoń?! Przeniosłem wzrok i prawie
zakrztusiłem się powietrzem, które od chwili wstrzymywałem.. Obok
niej kroczył równie dobrze ubrany, przystojny mężczyzna, który z
zaborczą miną lustrował męską część towarzystwa.
- Szybko
znalazła sobie nowe towarzystwo. - mruknąłem do przyjaciela, nie
mogąc przestać pluć sobie w brodę. To ja mogłem ją tak
obejmować.. Ja mogłem stać u jej boku.. Być wsparciem i
ramieniem, w które wypłakałaby w potrzebie morze łez..
I
to właśnie ja, przez ojca pijaka, zrezygnowałem z tego. Musiałem
szybko się otrząsnąć. Nie mogłem dać po sobie poznać, że jej
widok aż tak wytrącił mnie z równowagi.
- To
jej dawny amant i najlepszy przyjaciel Toma.. Jej przyrodniego brata.
- wyjaśnił mi, polerując kolejny kieliszek.
- Widocznie
dawny amant stał się teraźniejszym. - zauważyłem, jakby nigdy
nic.
- Możliwe.
Georg się nie poddaje tak łatwo, a ona miała kiedyś, jako
dziecko, słabość do niego. Długa historia.. Pełna łez i
smutku.. - stwierdził.
Poczułem,
że zachowuję się jak pies ogrodnika. Nie chciałem jej, a teraz
miałem ochotę rozszarpać dobrze zbudowanego szatyna, szepczącego
jej coś na ucho.
Już
miałem coś powiedzieć, gdy podeszli do baru. Zamknąłem usta tak
szybko, jak je otworzyłem. Usiadła idealnie naprzeciw mnie i przez
chwilę wpatrywała się pięknymi oczami w menu, a później w
towarzysza.
~*~
[Natalie.]
Całą
drogę do baru czułam oceniające spojrzenie mojego niedoszłego
przyjaciela, więc usiedliśmy naprzeciwko niego. Georg nie miał
pojęcia, że to właśnie czarnowłosy tak zniszczył moją
samoocenę..
- Czego
się napijesz? - spytał spokojnie, a ja oderwałam wzrok od jego
muskularnego ramienia. Tak właśnie powinien zachowywać się
mężczyzna u boku kobiety..
Przygryzłam
lekko wargę, zerkając przelotem do menu.
- Danielsa
z colą i lodem. - zadecydowałam, wreszcie zwracając się w
kierunku barmana.
Wiedziałam,
że mój przyjaciel weźmie dokładnie to samo.. Kultura tego od
niego wymagała.. Czasem brakowało mi spontaniczności, jaką
okazywał, gdy był w zaciszu domowym..
- Dwa
razy Jack Damiel's z colą i dużą ilością lodu. - wyrecytowałam.
Starałam się nie patrzeć w tą głębię czekoladowych oczu, które
najchętniej bym sobie przywłaszczyła, razem z właścicielem..
- Już
podaję. - usłyszałam jego głos, a w moim zdradzieckim ciele
pojawiła się kaskada uczuć, ukazujących, jak strasznie brakowało
mi jego brzmienia.
- Wszystko
w porządku? - mój przyjaciel zauważył od razu, że coś się
zmieniło.. Powinnam była powiedzieć mu wcześniej dokąd go
zabieram.
Pokiwałam nieznacznie głową, pozwalając, by myślał, że to randka. Nie potrafiłam inaczej się zachować. Tylko przy długowłosym szatynie czułam się tak pewnie i bezpiecznie.. Może tata miał rację i to wcale nie głupi pomysł, żeby ułożyć sobie życie z kimś, kogo tak dobrze znam?
Byłam
pewna, że Geo zapewni mi bezpieczną domową przystań, jakiej
potrzebuje każda kobieta. Problem polegał tylko na tym, że moje
ciało zupełnie nie reagowało na jego walory. Bez wątpienia był
bardzo przystojny i pociągający, ale to Bill wzniecał we mnie
dotychczas nie znane uczucia.
Nie
miałam pojęcia, co dalej robić. Złapałam swojego drinka i upiłam
kilka szybkich łyków, nie czekając aż towarzysz do mnie dołączy.
Miałam wrażenie, że mój mózg życzy mi najgorszego, podsycając
pragnienie malinowych warg barmana..
- I
jak tam, Nattie? - platynowy blondyn usiadł obok nas, wyrywając
mnie jednocześnie z zamyślenia.
- Ach,
w porządku, Andreas. Dziękuję. - odparłam, czując obejmujące
mnie czule, pewne ramię drugiego mężczyzny. Czyżby był
zazdrosny? -Przyszliśmy trochę się zabawić. Dawno nie miałam
czasu na relaks. - poskarżyłam się zgodnie z prawdą.
- W
takim razie wybrałaś idealne miejsce. Możecie wybrać sobie
dowolny stolik, Bill na pewno bardzo chętnie przyniesie wam każde
zamówienie. - zanucił, znikając z powrotem na zapleczu.
Odetchnęłam
z ulgą, gdy udaliśmy się do jednej z vipowskich loży,
rozmieszczonych w bardziej zacisznych miejscach klubu..
~*~
[Bill.]
Czas
na szczęście mijał szybko, a Natalie z towarzyszem nie pili zbyt
dużo.. Przywykłem już do widoku tańczącej dziewczyny, jednak
sposób, w jaki poruszała się z nim na parkiecie w takt muzyki
granej przez klubowego dja zwalał mnie z nóg.. Kolejny raz
zamarzyłem o tym, by móc być dla kogoś takiego jak ona prawdziwym
oparciem, ale nie mogłem się nim stać. Gdzie było mi do
długowłosego, dobrze zbudowanego szatyna, który tak zaborczo ją
obejmował, za każdym razem, gdy tylko inny mężczyzna próbował
się do niej zbliżyć..
- Patrz
ile straciłeś przez swoją głupotę. - usłyszałem za uchem głos
Andreasa.
- Niewiele,
skoro tak szybko pocieszyła się z nim. - wypaliłem, jakby nic nie
znaczyło dla mnie jej wcześniejsze zainteresowanie. Teraz
traktowała mnie jak obcego.
- Nie
masz pojęcia jakim Natalie jest człowiekiem, Bill. Nie masz
zielonego pojęcia o tym.. Dlatego tak gadasz. Gdybyś chociaż
spróbował..- przerwałem mu gestem dłoni.
- Nie
spróbowałem i nie zamierzam próbować.
- Jesteś
uparty.. Oboje zachowujecie się jak dzieci. - mruknął.
- Idę
na fajkę. Muszę się dotlenić.. - stwierdziłem spokojnie, czując,
że jeszcze chwila i Andy zrobi mi awanturę..
Jak
powiedziałem, tak zrobiłem. Po chwili Zniknąłem na tyłach klubu,
w miejscu, w którym oddzielona była palarnia.. Westchnąłem
ciężko, opierając się o murek, przy którym wtedy z nią
rozmawiałem. To było nasze pierwsze spotkanie.. Czułem się tak,
jakby całe zło świata, mój ojciec, chorzy pracodawcy- zboczeńcy,
wszystko to.. Nagle wyparowało.. Przestało istnieć..
- Nie
możesz teraz wyjechać, Natalie! - usłyszałem podniesiony głos za
sobą. Próbowałem go zignorować, jednak odpowiedź była dla mnie
szokiem..
- Mogę!
Mogę i właśnie tak zamierzam zrobić, Georg!
- I
co, wyjedziesz, znowu złamiesz mi serce, a potem wrócisz,
posklejasz wszystko w całość, tylko po to, żeby ponownie
spieprzyć?! Nie znoszę, kiedy ktoś bawi się moimi uczuciami!
~*~
[Natalie.]
- W
takim razie wiesz już, jak poczułam się trzy lata temu, gdy to
właśnie Ty rozsypałeś mnie na kawałki! - byłam wściekła na
niego. Jak Georg mógł tak po prostu kazać mi zostać?
Cieszyłam
się na ten wyjazd.. Studia w Kaliforni byłyby spełnieniem
wszystkiego, czego mi brakowało.. Tęskniłam za wiecznym latem..
- Słucham?
- jego oczy powiększyły się dwukrotnie. Czyżby nie wiedział, że
będąc małolatą szaleńczo się w nim kochałam?
- Tak,
właśnie tak.. Nie mogłam się pozbierać i gdyby nie ten wyjazd..
- zaczęłam, ale zamknął mi usta natarczywym pocałunkiem..
Nie
oddanym, nie chcianym, zbędnym. Dłuższą chwilę pozwalałam mu
zaznać swoich ust, szykując się jednocześnie na batalię..
Odepchnęłam
go delikatnie, ale zdecydowanie.
- Nie
pasuję do Ciebie.. Jesteś cudowny, ale nie.. Już nie.. Czasy
młodzieńczej miłości minęły.. Dla mnie jesteś jak brat..
Zrozum to w końcu.. Nie Tobie byłam pisana..
- Skoro
nie mnie to komu?! - uniósł ponownie głos. - Temu pedałkowatemu
barmanowi?! Jesteś taką samą dziwką jak tamte!
Nie
zdążyłam odpowiedzieć..
- Ten
pedałkowaty barman słyszał każde słowo. - warknął. Musiał
podsłuchiwać? -Jak możesz obrażać tak kobietę?!
Bill
szturchnął Geo, a ten nie zastanawiając się wiele, rzucił się w
stronę czarnowłosego z pięściami. Bardzo nie lubił, gdy
ktokolwiek go szturchał..
- Georg!
- krzyknęłam, próbując ich rozdzielić, ale mnie odepchnął.
Upadłam
niefortunnie, łamiąc jednocześnie obcas..
Przyglądałam
się tej bójce. Dwaj młodzi mężczyźni na zmianę okładali się
pięściami, kopali i wyzywali.
W końcu Bill przestał się bronić.. Stracił siły.. Przerażona poderwałam się z miejsca.
W końcu Bill przestał się bronić.. Stracił siły.. Przerażona poderwałam się z miejsca.
- Georg!
Zostaw! Przestań! Zabijesz go! - wrzasnęłam, podbiegając do
szatyna. Przerażał mnie.. Bałam się własnego przyjaciela..
Udało
mi się go odepchnąć, opadłam na kolana, by sprawdzić, czy
czarnowłosy oddycha.
- Wracaj
do domu! Natychmiast!
W
tym momencie nic mnie nie obchodziło.. Ani to, że Georg pluje jadem
w moim kierunku, ani to, że ma rozcięty łuk brwiowy.. Bill był w
poważniejszym stanie.. Byłam pewna, że szatyn nie zadzwoni po
pogotowie, więc sama się tym zajęłam, gdy tylko zniknął za
zakrętem..
-Bill..
Otwórz oczy.. - niemal błagałam go, ale zupełnie nie reagował na
moje prośby, nawoływania..
Opisałam
jego przypadek ratowniczce spod numeru 911.. Karetka przyjechała po
kilku minutach, ale nie pozwolili mi się zabrać z nimi. Zadzwoniłam
więc po Steve'a. Musiałam dowiedzieć się, co z Billem..
- Gdzie
jedziemy? - spytał, gdy wsiadłam do samochodu.
- Do
prywatnej kliniki w centrum. - pokierowałam go, modląc się w
duchu, żeby z moim młodym obrońcą wszystko było w porządku.
----------
Nie macie pojęcia, jak miło czytać komentarze pod postami ;) Nie ważne, czy dotyczą "AHAW", czy "SN".. Bardzo motywują i napędzają do dalszego pisania.. :) Dziękuję i do zobaczenia we wtorek :))
Wow :o TEGO się nie spodziewałam! Jestem mega zaskoczona, tym obrotem sprawy :D Mam nadzieję, że Billy z tego, jak najszybciej wyjdzie. A co do Geo, to... Szczera prawda o przyjaźni xD Przyjaciela, tak samo jak innego człowieka poznajemy całe życie i wszystkiego możemy się spodziewać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie w weekend :D
Ps. Coś się stało z czcionką tego posta. Są dwie różne xD
Zauważyłam, że coś się stało, ale za cholerę nie mogę tego naprawić :-/ Blogger mnie nie lubi za to pobicie :P
UsuńNic nowego :D Mnie też nie lubi, bo mam problem zawsze z akapitami :/
UsuńŁoo, co tu się dzieje :D ale lubię takie zwroty akcji, oby więcej i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia we wtorek, czcionką się nie przejmuj, ważne jest jest czytelna ;)/M.