Dziś
krótko, ale zapraszam do czytania. :)
Następny
wpis po majówce :)
Prolog.
[Bill.]
Otworzyłem
oczy i potarłem dłońmi zaspaną twarz. Miałem dość dzisiejszego
dnia, zanim jeszcze na dobre się zaczął. To śmieszne, ale życie
może zmęczyć człowieka już przed trzydziestką. Tak, właśnie
tak. Mam zaledwie dwadzieścia dwa lata, a moje życie to jedno
wielkie cholerne dno, z którego nie potrafię się odbić. Skopało
mnie po dupie, zanim na dobre zobaczyłem, jakie dokładnie ono jest.
Nie skończyłem żadnych renomowanych szkół, nie zdobyłem dobrze
płatnej pracy.. Ogólnie bieda aż piszczy, nie ma co do gara
wsadzić, z głodu czasem mam ochotę żreć tynk, albo coś w tym
rodzaju, ogólnie byłoby na tyle chujowo, że bez zastanowienia
palnąłbym sobie w mój pyskaty łeb, ale jest na tym świecie coś,
a raczej ktoś, kto trzyma mnie jeszcze przy życiu.
Nazywam się Bill Wieger, a oto moja historia.
Nazywam się Bill Wieger, a oto moja historia.
Ogólnie
rzecz biorąc jestem człowiekiem z reguły spokojnym i szalenie
tolerancyjnym. Zapewne z uwagi na moją własną odmienność. Jestem
chłopcem zdecydowanie zafascynowanym światem mody i makijażu.
Dziwne, prawda? Otóż nie do końca. Dla mnie to kompletnie nic
nadzwyczajnego i gdybym tylko mógł, z chęcią oddałbym się w wir
tegoż światka.
Powiedzielibyście,
że pedał? Macie rację.. Gdybym nie znał sam siebie i swoich
upodobań myślałbym pewnie dokładnie tak samo, jednak teraz,
szykując się na kolejny ciężki dzień sprzątania klatek
schodowych, myślę o tym raczej, jako o czymś, co będzie moją
największą życiową fantazją.. Moim wielkim marzeniem... Marzyć
dobra rzecz, co nie? Tak więc.. Moda i makijaż, który wykonywałbym
na innych ludziach, rzecz jasna, był moją niemal obsesją.
Skrzętnie odkładałem każdy wolny grosz na ten cel, odmawiając
sobie kupna chociażby smartfona, które ostatnio zawładnęły
rynkiem. Mimo niesprzyjającej dbaniu o urodę pracy, starałem się,
jak mogłem najlepiej to robić. Ciężko mi było z jednej pensji
utrzymać siebie i ojca pijaka, ale jakoś dawałem radę. Przecież
mimo wszystko byłem facetem.. Musiałem zacisnąć czasem zęby i
przeć uparcie do przodu.. I gdyby nie ten mój cholerny ośli upór
stałbym pewnie do końca życia z mopem i grabiami, sprzątając u
bogaczy..
Niewielu
było mężczyzn, którzy zajmowali się tym niezwykle zhańbionym
zawodem "konserwatora powierzchni płaskich". Zazwyczaj
trudniły się tym kobiety, co gorsza w ich wykonaniu i przekonaniu
większości nie było to nic nadzwyczajnego.. Za to facet ze
ścierką, mopem i grabiami, w dodatku z tak kobiecą i delikatną
urodą, jak moja.. Był niemałą sensacją.. Starzy zboczeńczy
rozchwytywali mnie, płacąc grosze za wszystko, co musiałem robić,
łącznie z byciem ich cholerną dziwką.. Nienawidziłem tego,
jednak wytrwale znosiłem, mając ciągle nadzieję, że któregoś
dnia los się do mnie uśmiechnie, a ja stanę się w końcu panem
swojego losu.
~*~
[Natalie.]
Zaganiana,
jak zwykle rozejrzałam się wokół siebie, z radością
stwierdzając, że wszystko w moim nowym pokoju było dokładnie tak,
jak to sobie wymarzyłam. Nie, żebym uwielbiała szastanie
pieniędzmi, ale moda, makijaż i urządzanie wnętrz było moją
Piętą Achillesową i zawsze, gdy chodziło o którąś z tych
trzech rzeczy, dostawałam małpiego rozumu, a każdy koszt stawał
się śmiesznie niski.
Nie
żebym kiedykolwiek musiała przejmować się finansami, bo dzięki
ojcu nie musieliśmy się bać o pieniądze, ale zawsze jednak
starałam się robić wszystko z głową. Zależało mi na tym, żeby
żyć wygodnie, ale nie w przepychu.. Miałam na każdy temat swoje
zdanie, a mój charakter pozwalał mi zwykle panować nad wodą
sodową i sprawiał, że nigdy dotąd nie uderzyła mi go głowy.
Był
środek lata i wakacje. Pogoda w Berlinie dopisywała, jak nigdy, a
ja świeżo przyjezdna z Kaliforni, bardzo ceniłam sobie upalne dni.
Uwielbiałam wygrzewać się na słońcu. Jedynym, czego mi w tej
chwili brakowało było towarzystwo najukochańszych przyjaciółek,
jednak miałam świadomość, że moje życie tutaj dopiero się
rozpoczyna, a ja z moimi cechami charakteru nie muszę się
przejmować, ani narzekać na brak zainteresowania.
~*~
[Tom.]
Wyszedłem
przed dom i uśmiechnąłem się sam do siebie, czując, jak gorące,
południowe, berlińskie słońce rozgrzewa czarny lakier mojego
najnowszego, sportowego Audi. Uwielbiałem prędkość, samochody,
piękne kobiety i pieniądze, których, dzięki bogatemu ożenkowi
ukochanej matki już nigdy miało nam nie zabraknąć.
Wsiadłem
za kierownicę i wycofując ze żwirowanego podjazdu, skręciłem w
jedną z ulic, prowadzących na autostrady. Chciałem w pełni
wykorzystać możliwości nowego cacuszka, chwaląc się nim również
przed swoimi kumplami.
Dziś
sam nie wiem, co wtedy chciałem osiągnąć.. Marzyłem tylko o
popularności.. To było debilne i puste za razem, jednak nie
przeszkadzało mi to zupełnie.. Dziś żałuję tylko, że tamtego
dnia nikt nie trzasnął mnie w łepetynę, tak po prostu.. Na
opamiętanie.. Może to sprawiłoby, że coś w mojej pustej, jak
dotąd makówie, zatrybiłoby, a ja uratowałbym swoje nędzne
istnienie przed ponurą przyszłością, jaką miał dla mnie los.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz