Przepraszam, że tak długo zwlekałam, ale brakło mi weny i odrobiny czasu przez co wszystko się przeciągnęło.
Nie zawracając dłużej głowy zapraszam! :)
Rozdział
16
-Więc? Gdzie to twoje "wow"? - spytał Georg, wchodząc do garażu, w którym zwykle grali.
-Tutaj. - Tom ponownie wskazał bliźniaka. -Geo, poznaj Billa. - przedstawił mu Czarnego, który już nieco oswojony z nowym towarzystwem przywitał kolejnego kolegę.
-I co z nim? - Geo jakby ignorował obecność najmłodszego z nich.
-Zaraz sam zobaczysz. - rzucił wyjmując z plecaka nuty rozpisane mniej więcej na instrumenty i gitarę. - Zagraj to. - nakazał.
Dostroili instrumenty i na znak Toma zaczęli grać.
~*~
Bill usłyszawszy takty swojej piosenki granej przez przyjaciół brata uśmiechnął się i speszony zaczął śpiewać. Dźwięki, jakie wydobywały się z jego ust były pewne, spokojne i melodyjne. Był w swoim żywiole. Wiedział już, że dzięki temu szybko zapomni o życiu, z którym tak długo walczył, od którego wciąż próbował uciec.
~*~
Półprzymknięte powieki jego bliźniaka sprawiały, że rozczulał się coraz mocniej. Miał wrażenie, że z każdą minutą kocha brata bardziej i bardziej.. Przygryzł wargę bawiąc się jednocześnie kolczykiem. Jego roztańczona wyobraźnia nie pozwalała zapomnieć o rumianej twarzy Billa nawet, gdy odwracał od niego wzrok.
Młodszy z nich stawał się jego największym uzależnieniem.. Pragnął całym sobą być z nim.. W każdy możliwy znany sobie sposób. Nie umiał ocenić na ile bliźniak mu ufa, a jak wiele jeszcze im brakuje, ale wiedział, był pewien, że z niego nigdy nie zrezygnuje, że zrobi absolutnie wszystko, by spełnić marzenia czarnowłosego.
-Faktycznie.. Wow. Tylko co to da, Tom? - spytał Geo, odkładając swój bas.
-Co to da? Nie widzisz? Mamy wokalistę. W końcu możemy założyć zespół, o którym zawsze marzyliśmy. Możemy w reszcie być tym, kim chcieliśmy być.
-Zejdź na ziemię.. Kto zechce współpracować z bandą nastoletnich gagatków, z których dwaj są kujonami, jeden wygląda jak kobieta, a drugi jak kryminalista?
-Dajcie spokój. Wcale nie jest z nami aż tak źle. - żachnął się. Naprawdę chciał spróbować.
-Bill.. Powiedz no coś. Spróbuj przemówić im do głów.
-Tom, oni mają rację. Ja w tej chwili naprawdę nie nadaję się na muzyka. Muszę najpierw ogarnąć swoje życie.. Pozwól mi na to.. Wtedy pomyślimy..
-Ale.. Bill.. Nie uważasz, że..
-Nie. - przerwał mu kategorycznie i uniósł w geście sprzeciwu dłoń. - Ja nie chcę teraz pakować się w taką szopkę. Możemy spróbować, dograć się i grać razem, owszem, ale wyjście na scenę jakiejś wielkiej hali czy teatru musimy odłożyć w czasie. Nie jestem na to gotowy. - powtórzył.
-Dobrze. Niech i tak będzie. - zgodził się w końcu Tom.
Był zaskoczony zachowaniem brata. Jeszcze nigdy nie zdarzało mu się tak kategorycznie czegoś odmawiać.. No, może poza ich miłością..
Posiedzieli u Gustava do wieczora, po czym zebrali się i wrócili do domu dziecka, gdzie Tom postanowił ponownie pokazać bratu, że zawsze może na niego liczyć.
Minęło sporo czasu zanim Bill wrócił do normalności.. Dred codziennie starał się w jakiś delikatny sposób podbudować samoocenę czarnowłosego.
Robił co tylko mógł, aż w końcu Bill docenił jego starania i dał się gdzieś zaprosić.
Berlin,
Niemcy, 1 września 2006r.
Wszystko leciało szybko, Bill unikał jak tylko mógł spotkań z Katherine i Andreasem, co było coraz trudniejsze, gdyż zaczynali wystawać pod domem dziecka i szkołą, do której bracia uczęszczali.
Siedzieli właśnie na nudnej matematyce, marząc już o weekendzie i imprezach z Gustavem i Geo.
Czarnowłosy nie mógł się nadziwić, że ci dwaj przesympatyczni i śmieszni ludzie akceptowali go w całości, wraz ze wszystkimi przywarami i niedoskonałościami.
Potrafili długimi godzinami dłubać przy instrumentach, śmiejąc się przy tym i wygłupiając.
Spojrzał rozmarzony w okno. Pogoda była piękna, z nieba lał się wrześniowy żar, a lekka bryza kołysała delikatnie listkami trzymającymi się jeszcze na drzewach. Uśmiechnął się szeroko. Naprawdę czuł, że właśnie przy Tomie zaczął zaznawać szczęścia. Takiego najprawdziwszego z prawdziwych. Niczego więcej nie było mu już trzeba. No, może poza kąpielą i kilkoma chwilami sam na sam z bliźniakiem, ale to czekało ich jeszcze dzisiaj. Tak bardzo cieszył się na ten wieczór!
Jego uwagę przykuł nagły ruch w krzakach, po czym zobaczył wychodzącego z nich Andreasa. Spiął się i szturchnął lekko Dreda, siedzącego obok.
-Tom? - szepnął najciszej jak potrafił, a gdy ten się odwrócił zaskoczony nagłym strachem w głosie brata, wskazał mu postać stojącą pod oknami na zarośniętym chodniczku.
~*~
Zapowietrzył się i warknął cicho, zaciskając dłonie w pięści. Zamierzał załatwić tą sprawę definitywnie. Nie mógł pozwolić na to, by jego brat nadal cierpiał na lęki i ataki paniki, które zdarzały się niemal codziennie przed ich wyjściem do szkoły.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek wrzucił książkę i zeszyt oraz długopis do torby, po czym wybiegł przed budynek.
-Czego znowu od nas chcesz?! - wysyczał wściekły.
-Twój brat ma u nas dług do spłacenia.
-Dług?! Bill nie ma już u was żadnego długu! Daj mu w końcu spokój!
-Nie? Chyba się nie rozumiemy. Bill jest nasz. Mój i Kat. Ty nie masz tu nic do powiedzenia. - mruknął.
-Bill jest wolnym człowiekiem i ostrzegam, jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę.. Zadzwonię na policję! A teraz wynocha! - uniósł głos i szarpiąc starszego od siebie blondyna za ubranie, wyprowadził go poza teren szkoły.
Wrócił do budynku, a gdy tylko stanął twarzą w twarz z przerażonym młodszym bratem ten rzucił się mu na szyję.
~*~
Był mu tak szalenie wdzięczny i tak cholernie dumny, że brat wstawił się za nim.. Uratował go..
-Chodźmy stąd. - usłyszał. - Mam coś dla ciebie.
Czarny pokiwał głową i takim oto sposobem zerwali się z lekcji.
-Gdzie mnie prowadzisz? - spytał zaskoczony, dreptając za bliźniakiem w nieznanym sobie kierunku.
-Zobaczysz. Zaufaj mi. Nic ci ze mną nie grozi.
Zapewnienie z ust Toma dało mu poczucie bezpieczeństwa i wywołało dziwne motyle w brzuchu.
Uśmiechnął się i gdy brat stanął za nim westchnął.
Poczuł jedną z jego dłoni na wysokości swojego pasa, druga zaś zakryła mu oczy. -Ufasz mi?
Gorący oddech Dredziarza wywołał gęsią skórkę na jego ciele.
Pokiwał bezwiednie głową, pozwalając mu się prowadzić krok za krokiem, prosto przed siebie. Jego serce biło szybko, a w głowie huczały myśli.. Nie bał się, że coś mu się stanie.. Bał się własnych reakcji. Jego ciało wręcz wrzało pod dotykiem Toma i coraz ciężej było mu trzymać się na dystans.
Nie miał pojęcia czemu wciąż to robi.. Dlaczego go odrzuca, skoro tak bardzo pragnie jego i jego miłości.. Uczucia podanego mu niemal na tacy..
-T..Tom? - zająknął się.
-Jeszcze kawałek, Billy.. Już jesteśmy prawie na miejscu..
Ciąg dalszy nastąpi :)
Co Tom chce mu pokazać ? Nie znoszę jak autorzy kończą wa takich momentach :D. Nienawidzę was za to :D. A jednocześnie uwielbiam, bo mogę czekać na dalszy ciąg pełna dreszczyku emocji xd
OdpowiedzUsuńZobaczysz co mu pokaże ;D Już niebawem. Wena wróciła i ja też myślę, że wróciłam do żywych ;D
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że wróciła ci wena :* <3
OdpowiedzUsuńOdcinek mi się podobał, aczkolwiek trochę mało mi... Wszystkiego hehe. Tom jak zwykle mój Hero <3 Uwielbiam go za to. <3 Billy, jak zwykle 'mały Billy', ciakawa jestem, jaki będzie, gdy w koncu minie mu ten uraz... hmm... Czy może zostawisz go już takiego?
Czekam na następny odcinek i pozdrawiam :*
Billy będzie powoli rozwijał skrzydła :D dajmy muczas a pokaże na co go stać ;d
UsuńA mnie dziwi dlaczego zawsze autorzy opisują Billa jako takiego biednego skrzywdzonego kotka a w rzeczywistości on jest mega silnym facetem a nie jakąś tam ciapą i nie koniecznie to Tom jest tym silniejszym aczkolwiek odc super
OdpowiedzUsuńBo Bill pasuje na taką gapę i życiową ofiarę własnych decyzji. Zwłaszcza ten delikatny, wychudzony, czarnowłosy, pomalowany nastolatek. :) Opisuję go tak, bo chcę pokazać wyraźnie, jaka zachodzi w nim zmiana :)
Usuń