Nie wiem skąd u mnie ostatnio taka wena i lekkość w wymyślaniu kolejnych przygód panów K, ale dziś z radością przedstawiam kolejny kawałek perypetii chłopców. Dziś krótko i na temat. :) Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Życie Billa i Toma zaczyna się kręcić wokół nich samych, a co za tym idzie wszystko inne odkładają na bok, nie bacząc na nadchodzące wielkimi krokami konsekwencje.. No, nie truję już. Zapraszam do czytania i komentowania rozdziału 18 :)
Obudziło
go światło słoneczne, wpadające przez odsłonięte rolety w ich
pokoju. Zasnął w łóżku brata, ale jego nie było nigdzie widać.
Pościel na stronie, którą zajmował Tom, była już zimna. Musiał
wstać już jakiś czas temu.
Westchnął,
kręcąc niezadowolony głową. Miał nadzieję, że zostanie
obudzony w ten cudowny Tomowy sposób. Przeciągnął się, jak
kotek, rozprostowując wszystkie kości po nocy przespanej w jednej z
dziwnych pozycji, które przybierał, gdy tylko brat brał go w
ramiona.
Uśmiech
rozświetlił jego twarz, gdy zobaczył, że na poduszce leży mała,
złożona na pół karteczka, opatrzona jego imieniem. Wziął ją
między palce i przygryzając wargę, rozłożył.
"Billy,
mamy dziś piękny dzień. Spójrz za okno. Aż miło wyjść na dwór
i trochę pooddychać! Poszedłem po świeże pieczywo, ale takie z
prawdziwego zdarzenia. W kuchni czeka na ciebie gorąca kawa, tylko
się nie poparz!
Kocham
cię. T.
P.S.
Nie śmiej się ze mnie! Wiem, że właśnie to robisz!"
W
istocie. Odgadł. Bill chichotał, pokładając się na
prześcieradle.
Po
trwającej wieki chwili uspokoił się na tyle, by wstać i iść pod
szybki prysznic. Ubrany i pachnący zajrzał do kuchni, gdzie, ku
jego zaskoczeniu, faktycznie czekał kubek gorącej kawy.
Skrzywił
się. Byłaby gorąca, gdyby tak nie guzdrał się z układaniem
włosów i makijażem! Zły na siebie wstawił małą czarną do
mikrofalówki, by chociaż cukier się rozpuścił, po czym
zastanowił się, co dalej.
Zerknął
na kalendarz. Była sobota. Dzień, jak co dzień, jednak czuł się
zupełnie inaczej niż zwykle. Miał wrażenie, że przez ostatnie
dni postarzał się o kilka lat. Siedział sam przy stoliku i popijał
ze swojego kubka, wyglądając w zamyśleniu przez duże, czyste,
jadalniane okno.
Był
ciekaw, co takiego wygnało Toma z łóżka przed dziesiątą z
rana.. Nie miał pojęcia dlaczego, ale miał złe przeczucia. Przez
nierozwiązane sprawy ze swojej przeszłości ciągle oglądał się
za siebie, zamiast przeć do przodu i bał się o bezpieczeństwo
brata. To właśnie przez znajomość z Katherine i Andreasem unikał
związku z kimkolwiek, a zwłaszcza z osobą tak dla niego ważną,
jak Tom.
Nie
wiedział nawet, kiedy jego starszy bliźniak stał się wszystkim,
czego pragnął przez całe życie.
Musiał
go chronić. Nie wiedział tylko jak? Przecież na samą myśl o
tamtych wydarzeniach czuł, że strach paraliżuje jego mięśnie i
utrudnia oddech. Wiedział, że powinien był powiedzieć wszystko
Tomowi dużo wcześniej, może w takim wypadku byłoby w tej chwili
już po wszystkim. Zawsze znalazł sobie jednak jakieś
wytłumaczenie, dlaczego znowu nie wyjawił bratu całej prawdy.
Teraz,
po czasie wiedział już, że powinien był. Tom znał zarys
historii, wiedział, co trapiło go, gdy nie umiał zasnąć. Nigdy
nie pytał go o szczegóły, za co Bill był mu niewyobrażalnie
wdzięczny. Nigdy nie przypuszczałby, że ktoś tak różny od
niego, będzie z nim tak blisko..
Uśmiechnął
się pod nosem, słysząc wibracje telefonu, leżącego na czystym
kuchennym blacie.
Już
miał odebrać, myśląc, że to Tom. Skrzywił się, a jego twarz
przybrała srogi wyraz, gdy tylko przekonał się, kto raczy dzwonić
do niego z rana. Odrzucił połączenie, nie chcąc choćby myśleć
o rozmowie z drugą stroną.
Wszedł
w wiadomości i zaczął stukać SMS-a.
"Zostaw
mnie w spokoju, Katherine. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
Spłaciłem swój dług i chcę zapomnieć. Żyć dalej. Nie do
zobaczenia. B."
Odrzucił
komórkę na stolik. Musiał się opanować. Miał świadomość, że
jeśli Tom wróci, to od razu zauważy zmianę w jego, ostatnio
dobrym, humorze.
~*~
Wstał
z łóżka skoro świt i ruszył pod szybki, zimny prysznic. Miał
ogromną ilość spraw do załatwienia, a wszystko to tylko do
południa.
Ucałował
czoło ukochanego, po czym świeżo ubrany i wypachniony ulubionymi
perfumami zaczął szukać kartki i długopisu.
Uśmiechnął
się lekko, widząc, że Bill posprzątał jego, jak zwykle zasyfione
biurko.
Odnalazł
w końcu upragnioną kartkę i długopis. Zastanowił się chwilę, w
reszcie zaczął pisać.
Opatrzył
krótki liścik jego imieniem, zebrał się w sobie, z ciężkim
sercem ruszając do drzwi.
Poszedł
na przystanek, rozkoszując się ciepłym porannym, wrześniowym
słońcem. Zakupiwszy bilet, sprawdził, o której godzinie przybyć
ma jego transport. Widząc, że ma jeszcze chwilę czasu usiadł na
niedużej ławeczce, wyjął telefon i zaczął kręcić filmik.
Chciał zrobić Billowi kolejną niespodziankę.
Miał
niewiele czasu, a chciał zdążyć ze wszystkim, co sobie
zaplanował. Gdy autobus dojechał na miejsce, wysiadł. Udał się
do wielkiego biurowca. Nienawidził takich miejsc, ale nie
zastanawiał się długo, kiedy zadzwonili do niego z ofertą
długoterminowej pracy. Potrzebowali pieniędzy, żeby się
ustatkować i usamodzielnić.
Pamiętał
tamte dni, jakby to było wczoraj. Zanim jeszcze ukończył
osiemnaście lat, zaczął szukać jakiejś pracy. Wertował oferty w
tajemnicy przed Billem, by móc kolejny raz go zaskoczyć.
Przeanalizował
ich nie mało. Oczytał się w wymaganiach do tego stopnia, że z
miejsca odrzucał te, które w jakikolwiek sposób nie odpowiadały
jego potrzebom.
Praca
musiała być stała, na miejscu i od zaraz. Wysokość wynagrodzenia
również się liczyła. Musiał przecież utrzymać dwie osoby!
Ogromnie ucieszył się, trafiwszy na ofertę jednego z potentatów
niemieckiego rynku muzycznego. Szukali kogoś, kto zna się na
muzyce, a jednocześnie potrafi obsłużyć różnorakie programy
graficzne. Praca na stanowisku, na które był wakat, polegać miała
na dobieraniu odpowiednich okładek do płyt, uwzględniając muzykę,
wykonawcę i wiele innych czynników. Uznał, że to coś dla niego,
że właśnie tym mógłby się zajmować. Przynajmniej jakiś czas,
zanim na dobre uda im się rozkręcić zespół, który z Billem
ostatnio dość mocno zaniedbali. Miał stuprocentową pewność, że
do tego wrócą, dlatego też nie cisnął za bardzo na brata, by ten
ćwiczył ponad swoje siły struny głosowe. Zamierzał wkręcić ich
w biznes, jak tylko wypracuje pewne znajomości, na co pozwolić mu
miał telefon od wytwórni, której właściciel, mimo braku
doświadczenia z jego strony, zaprosił Toma na rozmowę o pracę. Z
perspektywy czasu Dred uważał, że warto było wysłać do nich
swoje CV, ciężko napisany list motywacyjny oraz przykłady swoich
prac z różnych programów graficznych.
Nie
mieliby problemów na start, gdyby udało mu się otrzymać tę pracę
i utrzymać ją przez dłuższy czas. Był młody, miał masę
pomysłów, talent i potencjał, który potrafił wykorzystać, a
jego urok osobisty w połączeniu z ciętym językiem i inteligencją
pozwoliłyby mu wybić się na szczyt, na który pociągnąłby brata
i przyjaciół, by razem spijać śmietankę z cudownego życia i
bogactwa.
Uśmiechnął
się do swoich myśli i wywołany przez sekretarkę wstał, szykując
teczkę z dokumentami, by po chwili wejść już do gabinetu
właściciela, a zarazem prezesa firmy, niejakiego G. Trumpera.
ohh, jakie króciutkie :( Toooom <3 Mój Tomy <3 Jestem jego wielką fanką w tej historii, choć w realu też xD Gdybym go znała w tej historii, byłabym jego jawną wielbicielką i chciałabym go mieć za przyjaciela <3 To jest cudowne, co robi dla Billa, a zarazem mega słodkie <3 Jestem ciekawa, co Trumper powie xD Zakładam, że dostanie tę robotę od ręki ^^ A Billy? Billy, jak Billy, biedaczek... Mam nadzieję, że w końcu się uwolni od tych zatruwających życie ludzi i będzie w końcu żyć spokojnie. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dostałaś weny! Oby Cię trzymała jak najdłużej <3
Pozdrawiam! :*
Żyć spokojnie? W tej historii?? Eeeee.. Nie! :D Obiecuję, że spokoju nie zaznają, a jeśli już, to nie na długo :) No i postaram się zastosować to, o czym mi mówiłaś :)
UsuńNo cóż, inaczej byłoby nudno co nie? xD Czekam w takim razie na akcje :D Pisz szybciutko next :D
UsuńJeśli to zastosujesz, to jeszcze bardziej nie mogę się doczekać!!! <3
Minął tydzień i nic nie ma co się dzieje z tymi blogami ;(
OdpowiedzUsuńbrak komentarzy demotywuje, a życie dodatkowo odbiera czas. Teraz już większość z piszących pracuje, ma domy, założone rodziny.. Prowadzenie bloga to tylko dodatek, pasja. ;)
Usuń