Wolicie odcinki raz w tygodniu, a dłuższe, czy dwa razy w tygodniu, krótsze?

31 maja 2017

Something New- Odcinek #4.

Następna notka 7.06 :)


Odcinek #4
[Tom.]

Następnego dnia obudziłem się w okolicy południa.
Złapałem się za głowę. Czułem, jak mi w niej huczy i ogólnie mam już na starcie dosyć. Sięgnąłem za siebie, wymacując butelkę wody mineralnej.
- Ja pierdole.. Ale mam dość. Więcej już tyle z Wami nie piję. - syknąłem do Gustava, który właśnie się obudził.
- Taa.. Ostatnio też tak mówiłeś, a teraz znowu umierasz.
- Przysięgam! To już ostatni raz.. - jęknąłem i wstałem. - Idę do kibla. - rzuciłem i własnie tak zrobiłem.
Słyszałem jeszcze tylko chichot przyjaciela.
Załatwiłem swoje potrzeby, opierając pulsujące czoło o zimne kafelki ułożone na ścianie toalety Georga.
Kiedy wyszedłem poczułem znajomy zapach parzonej kawy i jajecznicy. Oblizałem usta, kierując się do kuchni.
Na stole czekała już na mnie szklanka i aspiryna.
- Jesteście niezastąpieni. - rzuciłem, z ulgą biorąc lek.
- Tsaa, a Ty musisz zacząć uważać na ilość wypijanego alkoholu. - zaszydził Geo.
Ofuknąłem go. Nie musiał mi tego mówić.
- Jakie mamy plany na dziś? - zmieniłem szybko temat.
- Eee.. W sumie.. Żadne. Możemy poszwędać się po mieście. - zaproponował Gust, opierając się o blat kuchenny.
- Dobra myśl. - potwierdził Geo, zabierając się za swoją porcję śniadania, które ja już od ładnych kilku minut pałaszowałem.
- Czyli co, zakupy, żarcie na mieście, a wieczorem klub? - zagaiłem.
- Mhm.. Czas wyrwać jakieś panienki.
Ja i Gust, jak zwykle mieliśmy te same potrzeby i podobnie pomysły.
Spojrzałem na Geo, który prychnął.
- A Ty dalej wzdychasz do mojej siostruni? - spytałem wyraźnie rozbawiony.
- Oszalałeś? Wystarczająco dobitnie mi powiedziałeś co o tym myślisz. - wściekł się.
Naprawdę uważał, że Natt do niego lgnie i pasują do siebie.
Roześmiałem się rozbawiony, zapominając zupełnie o bólu głowy.
- Wiesz, że nie o to chodzi. Zwyczajnie wiem, że by Cię odprawiła.. Każdego odprawia. - wzruszyłem ramionami.
To, co powiedziałem niestety było prawdą. Z jednej strony nie wyobrażałem sobie swojego kumpla, posuwającego moją młodszą siostrę, nawet przyrodnią, z drugiej zaś nie chciałem, żeby jakikolwiek inny, obcy facet zbliżał się do niej choćby na krok.
Ona jednak, odprawiała zaloty każdego, nie zależnie od jego walorów i upodobań.
- Może ona woli kobiety? - zarzucił Gust.
Zazgrzytałem zębami.
- Nie mów tak o niej! Nawet jeśli to Twoja kumpela! Nadal jest moją siostrą! S-I-O-S-T-R-Ą! - przeliterowałem mu, wstając gwałtownie.
Wkurzył mnie, jak nikt już dawno.
- Stary, żartowałem. Nie irytuj się! - próbował się ratować.
- Gdzie idziesz?
- Do domu. Przyjadę po Was o Czternatej! - rzuciłem, wychodząc z domu.
Wściekły wsiadłem do samochodu, odjechałem z podjazdu z piskiem opon.
Próbując ratować sytuację, Gustav tylko dodatkowo mnie rozdrażnił. Wiedzieli, że jestem przewrażliwiony na punkcie Nattie. Była moją malutką siostrzyczką. Życie bym za nią oddał, nie wyobrażałem sobie, że ktokolwiek na świecie mógłby ją zranić. Każdego, kto by spróbował.. Zabiłbym jak psa.. Z zimną krwią..
~*~
[Bill.]

Posiedziałem jeszcze chwilę na murku, rozpamiętując jej zapach, głos, ciepło.. Zrezygnowany wróciłem do budynku, oddając się ponownie swojej pracy.
***
Kiedy Nattie zniknęła wraz z przyjaciółkami, impreza zaczęła sięgać kresu.
Po wyjściu ostatniego gościa, zaczęliśmy z Andreasem sprzątanie budynku.
- Co za noc.. - nie mógł się nadziwić, że żadna dziewczyna nie była nim zainteresowana.
- Ciężka.. Pracowita.. Nazywaj to jak chcesz.. W każdym razie, ja mam dość. Marzę o kąpieli i łóżku.. - poskarżyłem się.
- Haha wcale Ci się nie dziwie. Sporo się nakursowałeś od stolika do baru i z powrotem. Ale chyba warto było, co?
- Warto, czy nie.. Chciałbym znaleźć się w domu.. Odespać w końcu w spokoju..
- A jak tam Twój ojciec? Dalej pije?
- Nie pytaj nawet.. Nic nie zmienia się na lepsze. Mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej.
- Pewnie masz rację. Jak chcesz to możesz się kimnąć u mnie. - zaproponował.
Westchnąłem.
- Nie, dzięki. Cenię sobie Twoją przyjaźń i pomoc, ale wyśpię sie u siebie.. - zaoponowałem.
Nie czułem się na tyle w potrzebie, żeby zostawiać ojca samego. Moje łóżko było jeszcze całkiem dobre, toteż zdecydowałem zostać w domu.. Jaki by on nie był.
Porządki skończyliśmy dopiero o dziesiątej.
- Dobra.. Bill, zamykamy ten burdel. Dziś masz wolne to porządnie odeśpij. - nakazał mi.
- Taa.. Zamierzam. - zgodziłem się. - Do zobaczenia! - pożegnałem go i nie czekając na odpowiedź uciekłem w kierunku miejsca zamieszkania.
***
Do domu dotarłem kompletnie zlany potem..
Skonany nawet nie przejąłem się pijacką paplaniną ojca. Wszedłem pod prysznic, pod którym stałem chyba z pół godziny, zmywając makijaż i trudy nocy.
Wróciłem do sypialni, ubrałem świeże bokserki, zamknąłem się od środka na klucz, rzuciłem się na łóżko i w mgnieniu oka zasnąłem twardym snem.
~*~
[Natalie.]

Imprezę zakończyłyśmy niedużym piżama party w domu.
Zasnęłyśmy nad ranem, zadowolone z nocy spędzonej w klubie.
Następnego dnia odstawiłam dziewczyny na lotnisko, z którego miały udać się na malownicze Malediwy, na których miały spędzić resztę urlopu.
- Dawaj nam koniecznie znać co z Twoją płytą! - Megg łkała tuląc mnie do siebie.
- Na pewno nie zapomnę wspomnieć Wam na skype, jak mi idzie. - obiecałam.

Pożegnałam się z pozostałymi przyjaciółkami i zniknęły mi na odprawie..
Czekałam jeszcze dłuższą chwilę aż zupełnie zaginą w tłumie innych podróżnych. Wyjęłam z torebki wodę mineralną, którą niemal na raz opróżniłam.
Spojrzałam na Steve'a.
- Możemy wracać. - powiedziałam spokojnie.
- Jest pani pewna? To dobra decyzja? - spytał, lustrując wzrokiem moje czerwone od łez oczy.
- Najlepsza z możliwych. Już nie wrócę do Stanów, a i one się tu nie przeprowadzą. - stwierdziłam, idąc za nim na parking. To było ostateczne pożegnanie. Byłam pewna, że więcej już się nie spotkamy, jak za dawnych czasów.
Otworzył kluczykiem samochód, po czym oboje wsiedliśmy.
Jazda z ochroniarzem, z racji jego małomówności była dziś dla mnie prawdziwym zbawieniem. Potrzebowałam spokoju i ciszy, którą mi wielkodusznie zafundował. Cieszyłam się, że rozumie mój stan. Naprawdę nie było ze mną aż tak źle, jednak głowa dawała mi popalić, pulsując niemiłosiernie.
Zamknęłam oczy, pogrążając się w myślach o głębokich, czekoladowych oczach Billa i jego spojrzeniu, bystrym, rozbawionym, szczerym..
Zdecydowanie zadziałał na mnie, jak żaden inny przedstawiciel płci przeciwnej.
- Jesteśmy na miejscu. - zakomunikował mi.
Przeciągnęłam się leniwie w fotelu pasażera.
- Chyba udało mi się przysnąć. - mruknęłam. - Masz dziś jakieś plany? - spytałam go, a on zaskoczony pokręcił głową. - To już masz. - stwierdziłam. - Przyjdź do mnie o szesnastej. - nakazałam wysiadając. - Miłego dnia! - zawołałam, zostawiając go zaskoczonego na podjeździe.
~*~
[Tom.]

Tuż przed porą obiadową wyszedłem z domu, nie mówiąc oczywiście nikomu, gdzie idę i kiedy zamierzam wrócić.
Wsiadłem do swojego Audi, wyjechałem spod budynku, machając przelotnie siostrze, która właśnie wróciła z lotniska.
Znałem jej plan zajęć doskonale, choć ostatnio spędzaliśmy ze sobą niewiele czasu.
Podjechałem pod dom Gustava i puściłem głośno muzykę. Zatrąbiłem kilka razy, czekając aż raczy zaszczycić mnie swoją obecnością.
Długo mu to nie zajęło. Już po kilku minutach siedział obok mnie, przecierając leniwie oczy.
- Spałeś? - spytałem rozbawiony.
- Tsaa.. Przy Geo spanie jest niemal niemożliwe. Okropnie chrapie. - pożalił się, a ja roześmiałem się głośno.
- Masz rację. Coś w tym jest. - zgodziłem się, podjeżdżając pod dom rzeczonego kolegi.
Georg, jak przystało na dobrego przyjaciela czekał na nas.
- Siema chłopaki! - zawołał, wsiadając do samochodu.
- No heloł. - rzuciłem, ruszając spod domu.
- To gdzie uderzamy? - kluczowe pytanie padło z ust Gusta.
- Sklep? Potem jakieś żarcie?
- A potem pojedziemy do mnie, pograć na konsoli. - dopełniłem wypowiedź Geo.
Tak też zrobiliśmy. Mieliśmy co prawda uderzyć do klubu, ale jakoś ochota mi przeszła..
Spędziliśmy mnóstwo czasu w galerii handlowej, aż od tych zakupów całej naszej trójce zaczęło głośno burczeć w brzuchach.
Podjechaliśmy do budy z meksykańskim żarciem.. Naszej ulubionej z resztą.
Napchani po samo prawie, podążyliśmy do domu mojego ojczyma
- Wooow.. Stary.. Twój ojczym to wie, jak się urządzić. - Gust nie krył podziwu, oglądając z zapartym tchem willę, w jakiej zmuszeni byliśmy mieszkać.
- Parter jest wspólną częścią domu.. Ja zagospodarowałem sobie piętro, służba mieszka w piwnicach, Natt zajęła drugie piętro, a raczej jeden pokój na nim.. - wyjaśniłem spokojnie. - Idźcie już do holu, wprowadzę samochód do garażu. - powiedziałem.
Rozdzieliliśmy się, jednak jakieś piętnaście minut później, gdy pokazałem im całe swoje piętro, siedzieliśmy z puszkami zimnej coli, grając w ulubione gry na konsoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz