Nowa notka 14.06. :)
Odcinek
#5
[Natalie.]
Spojrzałam
na zegarek. Dochodziła piętnasta.
Jednym
uchem słyszałam śmiechy dochodzące z piętra zajmowanego przez
Toma.
Postanowiłam
zejść i przywitać się z chłopakami.
Obawiałam
się troszkę spotkania z Georg'em.. Minęło tyle czasu, a ja wciąż
miałam sentyment do naszej znajomości.. Kiedyś powiedziałabym
nawet, że mogłabym się z nim związać.. Dziś, po trzech latach
rozłąki wiem, że nie byłabym w stanie kochać przyjaciela swojego
brata.. Nie taką miłością, na którą on zasłużył..
Zapukałam
do drzwi i słysząc zaproszenie, weszłam, zamykając je cicho za
sobą.
-
Cześć! Co robicie? - spytałam, stojąc w progu i obserwując ich.
Zmieniłam
się przez ostatnie trzy lata, wiedziałam to doskonale.
Inny
kolor włosów, długość, fryzura.. Wszystko, łącznie z moim
stylem się zmieniło.
Nie
byłam już kumpelą z sąsiedztwa, którą tak uwielbiał Gustav..
Byłam kobietą, którą od początku widział we mnie Georg.
-
Natt.. Gramy, nie widzisz? - mój brat zgasił we mnie entuzjazm..
Nie
na długo jednak. Gustav doskoczył do mnie, wyściskał mocno i
zmierzył mnie od góry do dołu wzrokiem.
-
Ale wyrosłaś.. I wyładniałaś.. No, normalnie bym Cię na ulicy
nie poznał! Wyglądasz świetnie. - pochwalił.
Na
mój policzek wkroczył dumnie rumieniec.
-
Dziękuję, Gusti. - skinęłam głową.
Spojrzałam
na Georga, który od dobrej minuty nie spuszczał ze mnie wzroku.
Czułam, że bije się z myślami.. Kiedyś rzuciłby się na mnie
bez zastanowienia.. Teraz walczył.. Jego natura romantyka toczyła
bitwę z przyjaźnią, jaka między nami pozostała. Czułam, że tym
razem to do mnie należy pierwszy krok.
-
Geo.. - skinęłam głową, podchodząc kilka kroków w jego stronę.
Chłopak
odłożył pada i wstał, ruszając w moim kierunku.
-
Nattie.. - wyszeptał, przyciskając mnie mocno do swojego torsu.
Czułam,
że mamy sobie mnóstwo do powiedzenia..
Brakowało
mi go.. Tak strasznie za nim tęskniłam.. Tyle łez cichaczem
wypłakałam, kiedy mnie odrzucił.. Byliśmy wtedy niemal
dzieciakami.. Ale zależało mi na nim..
Dużo
się od tamtego dnia zmieniło.. Przede wszystkim dorośliśmy..
Przytulałam
się do niego dłuższą chwilę, chłonąc bezpieczeństwo, jakie
dawały jego ramiona. Wtedy był ważniejszy niż inni, dziś niemal
jak brat..
Nasze
spojrzenia się spotkały, a uśmiechy zagościły na twarzach.
Odsunęliśmy się od siebie.
-
Właściwie przyszłam tylko się przywitać i zaraz zmiatam. Nie
będę Wam przeszkadzać w grze. - nieśmiałość mojego szeptu
nawet mnie zaskoczyła.
-
No coś Ty, mała.. Siadaj, zagrasz z nami rundkę! - Gust jak zwykle
pozostawał nieugięty.
-
Och, proszę Was. Nie nadaję się do takiej zabawy. Chyba, że macie
tu jakąś grę opartą na modzie. Wtedy możemy grać i do rana.
Tom
prychnął.
-
Dobra, dobra. Siostra.. Grasz, czy spadasz?
Spojrzałam
na zegarek..
-
Naprawdę nie tym razem, chłopaki. Steve ma niedługo wpaść mi
pomóc. Biedny jeszcze nie wie co go czeka, ale potrzebuję
słuchacza, więc się poświęci. - zachichotałam, jak nastolatka.
- Do zobaczenia! - pożegnałam przyjaciół, udając się wprost do
swojej twierdzy.
~*~
[Bill.]
Obudził
mnie histeryczny okrzyk ojca, który domagał się kolejnej dawki
alkoholu. Jako, że nie zamierzałem dawać mu tego, czego chciał, a
chciałem się jeszcze trochę przespać, przykryłem głowę
poduszką. Na niewiele jednak się to zdało.
Rozbudzony
i rozdrażniony zwlokłem się z łóżka. Otworzyłem z impetem
drzwi, zamykając się po kilku sekundach w łazience. Wykąpałem
się zupełnie bez pośpiechu. Z ręcznikiem przepasającym biodra
wróciłem do siebie, łapiąc po drodze słuchawkę telefonu.
Wybrałem numer Andreasa, który zapewne już od dawna był na
nogach. Niedziela była ostatnim gorącym dniem przed tygodniem
imprez dla nastolatków.
-
Siema, co tam, Billy? - spytał, zanim zdążyłem na dobre się
odezwać.
-
Masz dziś trochę czasu, żeby się powłóczyć? Stary robi
awantury, a j anie mam ochoty tego słuchać..
-
Jasne, że mam. Wiesz, że dla Ciebie czas znajdę zawsze. - odparł.
-
To o piętnastej?
-
Tak, będę czekał pod Twoim domem, więc zwyczajnie zejdź, to się
gdzieś wyrwiemy na trochę.
Rozłączyłem
się, potwierdzając umówioną porę i odłożyłem telefon. Miałem
jeszcze trochę czasu do tej godziny, jednak wiedziałem, że
przygotowania zajmą mi go znacznie więcej niż jemu.
***
Gotowy
zbiegłem na dół, wsiadłem do samochodu przyjaciela, rozwalając
się w fotelu pasażera.
-
To gdzie się kierujemy? - zagaił, nie witając się kolejny raz.
-
Bez różnicy. Byle daleko stąd. - mruknąłem.
-
Spoko staruszku. - zaśmiał się, odjeżdżając spod domu.
Przez
całą drogę nie wiadomo dokąd grało nam radio, a my nie mówiliśmy
zbyt wiele. Na pogaduchy jak zwykle mieliśmy czas. Cisza podczas
jazdy żadnemu z nas nie przeszkadzała. Obaj skupialiśmy swoją
uwagę na istotniejszych sprawach.
Dla
mnie liczyło się w tym momencie piękno natury, jasne niebo i
pływające po nim obłoki, zieleń trawy i takie tam paskudztwa..
Andy koncentrował się na lawirowaniu między innymi pojazdami i
uliczkami, co było widać po sposobie, w jaki zagryzał dolną
wargę.
No
tak, Berlin latem to same przebudowy, ograniczenia, objazdy, naprawy
dróg.. Można się spodziewać, że aby trafić do celu, na dojazd
trzeba przeznaczyć średnio dwa razy tyle czasu, co zwykle poza
sezonem.
***
Andy
zaparkował przed polną drogą, zagłębiającą się w naszym
ulubionym lasku. To tam zwykle spędzaliśmy za dzieciaka wolne,
upalne dni. Dziś był jeden z tych, przed którymi chroniliśmy się
w cieniu drzew.
Rozłożyliśmy
koc, który zawsze mieliśmy w bagażniku i wyłożyliśmy się na
nim, słuchając uważnie śpiewu natury.
Ktoś
patrząc na nas z boku pomyślałby pewnie, że jesteśmy parą na
romantycznej schadzce, jednak nam daleko było do związanych z sobą
ludzi.
Byliśmy
sobie jak bracia, nie było dla nas nic dziwnego w tym, co robiliśmy.
Przecież tylko odpoczywaliśmy na niedużej polance.
Sielanka
ta trwałaby pewnie dłużej, gdyby nie telefon Andreasa, który
rozdzwonił się w momencie, w którym zacząłem ponownie
przysypiać.
-
Tak? - zaczął rozmowę, nie zerkając nawet na odbiorcę. - Och!
Hej! Jak miło Cię słyszeć! - z daleka widziałem, jak bardzo
ucieszył się, że słyszy swojego rozmówcę. - Yyy.. Dzisiaj? Za
godzinę? Wiesz co, musiałbym kumpla spytać.. No jak to? Ja miałbym
sam spędzać niedzielne popołudnie? Oszalałaś? - roześmiał się.
Czyli
rozmówcą, a raczej rozmówczynią była kobieta. To by wyjaśniało
sposób, w jaki się jąkał.
-
Czekaj, zaraz Ci dam odpowiedź.. Tak, jestem z Billem. Yhy.. Dobrze
pamiętasz. - westchnął. - Już go pytam.. - rzucił i odsunął
aparat od twarzy, po czym zakrył mikrofon.
-
Co jest? - spytałem. Musiałem mieć debilny wyraz twarzy, bo mój
kumpel parsknął śmiechem.
-
Natt pyta, czy mamy może ochotę posiedzieć z nią i chłopakami
nad basenem.. - powiedział lekko.
Skrzywiłem
się. Ja? Basen? U niej? O nie, to na pewno odpadało.
-
To chyba nie jest dobry pomysł. Nie nadaję się do takich
wielkomiejskich zabaw wyższych sfer. - mruknąłem, układając się
z powrotem na kocu.
Andy
skinął głową i wrócił do rozmowy.
-
Wiesz co, mała? Basen chyba odpada.. Czy możesz do nas dołączyć?
Jak dla mnie luz, ale nie wiem, czy nie będziesz peszyć naszego
przystojniaka. - zarechotał. - Auu! - jęknął, gdy dałem mu sójkę
w bok.
-
Nie będzie mnie peszyć. Jak chce to może dołączyć. - rzuciłem
nieco na przekór.
Szczerze
mówiąc trochę się bałem tego spotkania... Ona naprawdę
potrafiła onieśmielać..
-
Dobra, Billy mówi, że możemy posiedzieć we trójkę. - zaśmiał
się słysząc odpowiedź. - Podjedziemy po Ciebie za czterdzieści
minut. - zapowiedział i rozłączył się.
-
Co się tak szczerzysz?
-
Bo Billy dziś będzie miał pierwszą w życiu randkę z prawdziwą
kobietą! - zarechotał.
Prychnąłem.
To wcale nie było zabawne.
-
Przecież będziemy we troje.. Co to za randka? - spytałem
rezolutnie.
Twarz
Andreasa rozjaśnił ogromny, szeroki uśmiech. Chyba powiedziałem
to nie w czas.
-
Wiesz.. W klubie zawsze jest coś do roboty.. Ojcu może przydać się
pomoc w wypełnianiu faktur.. - rzucił niby nic.
-
Oszalałeś! Chyba mi tego nie zrobisz?
-
Ależ ja nic Ci nie zrobię. To Ty dziś zadziałasz. - skwitował. -
Wstawaj, trzeba się zbierać, jeśli mamy zdążyć. Natt bardzo
ceni sobie swój wolny czas. Nie ma go zbyt wiele, więc nie możemy
jej denerwować. - stwierdził, wstając.
Nie
skomentowałem już tego. Zaczęliśmy się zbierać..
~*~
[Natalie.]
Wróciłam
do swojego pokoju i ponownie rozsiadłam się nad pomysłami na nową
płytę. Czułam, że nie idzie mi zbyt dobrze.. Byłam zupełnie
rozkojarzona i na niczym nie mogłam się skupić.
Wzdrygnęłam
się, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Dopiero po dłuższej
chwili przypomniałam sobie, że prosiłam Steve'a o pomoc.
-
Proszę! - zawołałam, nie wyściubiając nosa z bloku.
Kończyłam
właśnie jeden z najnowszych tekstów, gdy stanął przede mną ze
swoim uprzejmym uśmiechem.
-
Panienka wzywała? - spytał, ni to skruszony, ni to rozbawiony.
-
Tak, siadaj. Mam dla Ciebie zadanie. - powiedziałam, wskazując mu
wolny kawałek jasnej, skórzanej kanapy.
-
Jakie to.. Zadanie? - przełknął ślinę, a ja roześmiałam się.
-
Spokojnie, Steve. To nie zaboli.. Chyba, że nie lubisz muzyki. -
uspokoiłam go, a przynajmniej mnie się wydawało, że to zrobiłam,
bo jego czoło pokrył zimny pot. - No, już. Nie ma się czego bać.
- dodałam widząc jego minę.
Wstałam
odkładając naręcze kartek i ołówek.
-
Przesłuchaj proszę to, to i to. - przykazałam, podając mu Ipoda i
słuchawki.
Mój
ochroniarz skinął tylko głową i bez marudzenia wsunął je do
uszu. Znaliśmy się już na tyle długo, iż na pewno wiedział, że
ze mną nie ma żartów i tak, czy inaczej będzie musiał spełnić
moją zachciankę.
Według
mnie idealnie nadawał się do roli słuchacza. Nieco w życiu
przeżył, niejeden koncert zaliczył, jego syn był dj'em, więc i
on dość dobrze znał się na muzyce, dlatego też spośród
wszystkich pracowników wybrałam właśnie jego.
Po
dłuższej chwili wyłączył odtwarzacz i spojrzał na mnie.
Pokręciłam
głową.
-
I jak? - spytałam spokojnym tonem głosu.
-
Jak dla mnie dobry kawałek nowoczesnej muzyki klubowej. To wszystko,
panienko?
-
Tak, to wszystko. Usłyszałam to, co chciałam. Możesz odejść. W
sumie to już dziś będziesz miał wolne. Chciałabym spotkać się
z przyjacielem, a do tego nie będę Cię potrzebowała.
-
Na pewno? To może być..
-
To będzie bezpieczne. Przy Andreasie nic mi nie grozi. - burknęłam
i pomachałam na niego ręką, żeby już sobie poszedł.
Gdy
z ciężkim westchnieniem opuścił moje królestwo, opadłam na
wygodny, miękki fotel, szukając powodu do uśmiechu. Dziś
kompletnie nic mi nie wychodziło.. Nie rozumiałam tego.. Zwykle na
kacu miałam najlepsze pomysły..
-
To jego wina.. Jego i tych pięknych oczu.. - powiedziałam sama do
siebie, wybierając numer Andreasa.
-
Tak? - usłyszałam, zanim na dobre się rozsiadłam.
-
Hej, Andy! - zaczęłam.
-
Och! Hej! Jak miło Cię słyszeć! - chyba się ucieszył, że
zadzwoniłam.. Ja w sumie też czułam ulgę.
-
Co robisz dzisiaj, przypuśćmy.. Za godzinę? - zagaiłam, zerkając
do notesu.
-
Yyy.. Dzisiaj? Za godzinę? Wiesz co, musiałbym kumpla spytać..
-
Kumpla? Myślałam, że niedzielne popołudnie spędzasz sam. -
rzuciłam oskarżycielsko. Kiedyś istotnie, tak właśnie było.
-
No jak to? Ja miałbym sam spędzać niedzielne popołudnie?
Oszalałaś?
-
Aj! No dobra, mniejsza. To z kim tak przesiadujesz? Z tym Billem?
Wiesz, chcieliśmy z chłopakami posiedzieć nad basenem. Ochłodzić
się.. Może się dołączycie?
-
Czekaj, zaraz Ci dam odpowiedź.. Tak, jestem z Billem.
-
Z tym Billem z klubu? Dobrze pamiętam? - musiałam zadać to
pytanie. Nie mogłam o nim zapomnieć, a świadomość, że
moglibyśmy się dziś spotkać była naprawdę kusząca..
-
Yhy.. Dobrze pamiętasz.
-
To spytaj go, co on o tym sądzi. Ja Was zapraszam a wy decydujcie..
Odetchnęłam
głęboko, gdy po drugiej stronie nastała chwila nerwowej ciszy.
Byłam ciekawa, czy się zgodzi.. W sumie.. Ledwo się znaliśmy i
tata pewnie nie byłby zadowolony, że wpuściłam obcą osobę do
domu, ale skoro Andy mu ufał to ja też mogłam.
-
Wiesz co, mała? Basen chyba odpada..
-
A może mogłabym w takim razie dołączyć do Was? Nie będziecie
mieli nic przeciwko? Wiesz.. Siedzę w tym domu sama, jak palec i już
mi mózg odmawia posłuszeństwa.. - poskarżyłam się. - Muszę się
zdystansować.. Odpocząć psychicznie, bo nie wyrobię..
-
Jak dla mnie luz, ale nie wiem, czy nie będziesz peszyć naszego
przystojniaka.
Chyba
oberwał, bo po chwili moich uszu dotarł zbolały jęk Andy'ego.
-
Nie będzie mnie peszyć. Jak chce to może dołączyć. - w
słuchawce usłyszałam JEGO głos..
Moje
durne serce zabiło mocniej na samo brzmienie słów przez niego
wypowiedzianych..
-
Dobra, Billy mówi, że możemy posiedzieć we trójkę.
-
Cudnie, to czekam na Was. Adres znasz, prawda? Kupiliśmy ten sam
dom, który sprzedaliśmy trzy lata temu..
-
Podjedziemy po Ciebie za czterdzieści minut.
Rozłączyłam
się, nie odpowiadając nic. Wiedziałam, że Andreas dobrze zna moje
zapatrywania na upływ czasu i wie, jak bardzo go sobie cenię. Nie
miałam w życiu zbyt wielu wolnych chwil, nawet jako dziecko, więc
nauczyłam się szanować to, co było mi dane. Tą samą naukę
przekazałam przyjaciołom..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz