Wolicie odcinki raz w tygodniu, a dłuższe, czy dwa razy w tygodniu, krótsze?

7 czerwca 2017

Something New- Odcinek #5

Nowa notka 14.06. :)
Odcinek #5
[Natalie.]

Spojrzałam na zegarek. Dochodziła piętnasta.
Jednym uchem słyszałam śmiechy dochodzące z piętra zajmowanego przez Toma.
Postanowiłam zejść i przywitać się z chłopakami.
Obawiałam się troszkę spotkania z Georg'em.. Minęło tyle czasu, a ja wciąż miałam sentyment do naszej znajomości.. Kiedyś powiedziałabym nawet, że mogłabym się z nim związać.. Dziś, po trzech latach rozłąki wiem, że nie byłabym w stanie kochać przyjaciela swojego brata.. Nie taką miłością, na którą on zasłużył..
Zapukałam do drzwi i słysząc zaproszenie, weszłam, zamykając je cicho za sobą.
- Cześć! Co robicie? - spytałam, stojąc w progu i obserwując ich.
Zmieniłam się przez ostatnie trzy lata, wiedziałam to doskonale.
Inny kolor włosów, długość, fryzura.. Wszystko, łącznie z moim stylem się zmieniło.
Nie byłam już kumpelą z sąsiedztwa, którą tak uwielbiał Gustav.. Byłam kobietą, którą od początku widział we mnie Georg.
- Natt.. Gramy, nie widzisz? - mój brat zgasił we mnie entuzjazm..
Nie na długo jednak. Gustav doskoczył do mnie, wyściskał mocno i zmierzył mnie od góry do dołu wzrokiem.
- Ale wyrosłaś.. I wyładniałaś.. No, normalnie bym Cię na ulicy nie poznał! Wyglądasz świetnie. - pochwalił.
Na mój policzek wkroczył dumnie rumieniec.
- Dziękuję, Gusti. - skinęłam głową.
Spojrzałam na Georga, który od dobrej minuty nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułam, że bije się z myślami.. Kiedyś rzuciłby się na mnie bez zastanowienia.. Teraz walczył.. Jego natura romantyka toczyła bitwę z przyjaźnią, jaka między nami pozostała. Czułam, że tym razem to do mnie należy pierwszy krok.
- Geo.. - skinęłam głową, podchodząc kilka kroków w jego stronę.
Chłopak odłożył pada i wstał, ruszając w moim kierunku.
- Nattie.. - wyszeptał, przyciskając mnie mocno do swojego torsu.
Czułam, że mamy sobie mnóstwo do powiedzenia..
Brakowało mi go.. Tak strasznie za nim tęskniłam.. Tyle łez cichaczem wypłakałam, kiedy mnie odrzucił.. Byliśmy wtedy niemal dzieciakami.. Ale zależało mi na nim..
Dużo się od tamtego dnia zmieniło.. Przede wszystkim dorośliśmy..
Przytulałam się do niego dłuższą chwilę, chłonąc bezpieczeństwo, jakie dawały jego ramiona. Wtedy był ważniejszy niż inni, dziś niemal jak brat..
Nasze spojrzenia się spotkały, a uśmiechy zagościły na twarzach. Odsunęliśmy się od siebie.
- Właściwie przyszłam tylko się przywitać i zaraz zmiatam. Nie będę Wam przeszkadzać w grze. - nieśmiałość mojego szeptu nawet mnie zaskoczyła.
- No coś Ty, mała.. Siadaj, zagrasz z nami rundkę! - Gust jak zwykle pozostawał nieugięty.
- Och, proszę Was. Nie nadaję się do takiej zabawy. Chyba, że macie tu jakąś grę opartą na modzie. Wtedy możemy grać i do rana.
Tom prychnął.
- Dobra, dobra. Siostra.. Grasz, czy spadasz?
Spojrzałam na zegarek..
- Naprawdę nie tym razem, chłopaki. Steve ma niedługo wpaść mi pomóc. Biedny jeszcze nie wie co go czeka, ale potrzebuję słuchacza, więc się poświęci. - zachichotałam, jak nastolatka. - Do zobaczenia! - pożegnałam przyjaciół, udając się wprost do swojej twierdzy.
~*~
[Bill.]

Obudził mnie histeryczny okrzyk ojca, który domagał się kolejnej dawki alkoholu. Jako, że nie zamierzałem dawać mu tego, czego chciał, a chciałem się jeszcze trochę przespać, przykryłem głowę poduszką. Na niewiele jednak się to zdało.
Rozbudzony i rozdrażniony zwlokłem się z łóżka. Otworzyłem z impetem drzwi, zamykając się po kilku sekundach w łazience. Wykąpałem się zupełnie bez pośpiechu. Z ręcznikiem przepasającym biodra wróciłem do siebie, łapiąc po drodze słuchawkę telefonu. Wybrałem numer Andreasa, który zapewne już od dawna był na nogach. Niedziela była ostatnim gorącym dniem przed tygodniem imprez dla nastolatków.
- Siema, co tam, Billy? - spytał, zanim zdążyłem na dobre się odezwać.
- Masz dziś trochę czasu, żeby się powłóczyć? Stary robi awantury, a j anie mam ochoty tego słuchać..
- Jasne, że mam. Wiesz, że dla Ciebie czas znajdę zawsze. - odparł.
- To o piętnastej?
- Tak, będę czekał pod Twoim domem, więc zwyczajnie zejdź, to się gdzieś wyrwiemy na trochę.
Rozłączyłem się, potwierdzając umówioną porę i odłożyłem telefon. Miałem jeszcze trochę czasu do tej godziny, jednak wiedziałem, że przygotowania zajmą mi go znacznie więcej niż jemu.
***
Gotowy zbiegłem na dół, wsiadłem do samochodu przyjaciela, rozwalając się w fotelu pasażera.
- To gdzie się kierujemy? - zagaił, nie witając się kolejny raz.
- Bez różnicy. Byle daleko stąd. - mruknąłem.
- Spoko staruszku. - zaśmiał się, odjeżdżając spod domu.
Przez całą drogę nie wiadomo dokąd grało nam radio, a my nie mówiliśmy zbyt wiele. Na pogaduchy jak zwykle mieliśmy czas. Cisza podczas jazdy żadnemu z nas nie przeszkadzała. Obaj skupialiśmy swoją uwagę na istotniejszych sprawach.
Dla mnie liczyło się w tym momencie piękno natury, jasne niebo i pływające po nim obłoki, zieleń trawy i takie tam paskudztwa.. Andy koncentrował się na lawirowaniu między innymi pojazdami i uliczkami, co było widać po sposobie, w jaki zagryzał dolną wargę.
No tak, Berlin latem to same przebudowy, ograniczenia, objazdy, naprawy dróg.. Można się spodziewać, że aby trafić do celu, na dojazd trzeba przeznaczyć średnio dwa razy tyle czasu, co zwykle poza sezonem.
***
Andy zaparkował przed polną drogą, zagłębiającą się w naszym ulubionym lasku. To tam zwykle spędzaliśmy za dzieciaka wolne, upalne dni. Dziś był jeden z tych, przed którymi chroniliśmy się w cieniu drzew.
Rozłożyliśmy koc, który zawsze mieliśmy w bagażniku i wyłożyliśmy się na nim, słuchając uważnie śpiewu natury.
Ktoś patrząc na nas z boku pomyślałby pewnie, że jesteśmy parą na romantycznej schadzce, jednak nam daleko było do związanych z sobą ludzi.
Byliśmy sobie jak bracia, nie było dla nas nic dziwnego w tym, co robiliśmy. Przecież tylko odpoczywaliśmy na niedużej polance.
Sielanka ta trwałaby pewnie dłużej, gdyby nie telefon Andreasa, który rozdzwonił się w momencie, w którym zacząłem ponownie przysypiać.
- Tak? - zaczął rozmowę, nie zerkając nawet na odbiorcę. - Och! Hej! Jak miło Cię słyszeć! - z daleka widziałem, jak bardzo ucieszył się, że słyszy swojego rozmówcę. - Yyy.. Dzisiaj? Za godzinę? Wiesz co, musiałbym kumpla spytać.. No jak to? Ja miałbym sam spędzać niedzielne popołudnie? Oszalałaś? - roześmiał się.
Czyli rozmówcą, a raczej rozmówczynią była kobieta. To by wyjaśniało sposób, w jaki się jąkał.
- Czekaj, zaraz Ci dam odpowiedź.. Tak, jestem z Billem. Yhy.. Dobrze pamiętasz. - westchnął. - Już go pytam.. - rzucił i odsunął aparat od twarzy, po czym zakrył mikrofon.
- Co jest? - spytałem. Musiałem mieć debilny wyraz twarzy, bo mój kumpel parsknął śmiechem.
- Natt pyta, czy mamy może ochotę posiedzieć z nią i chłopakami nad basenem.. - powiedział lekko.
Skrzywiłem się. Ja? Basen? U niej? O nie, to na pewno odpadało.
- To chyba nie jest dobry pomysł. Nie nadaję się do takich wielkomiejskich zabaw wyższych sfer. - mruknąłem, układając się z powrotem na kocu.
Andy skinął głową i wrócił do rozmowy.
- Wiesz co, mała? Basen chyba odpada.. Czy możesz do nas dołączyć? Jak dla mnie luz, ale nie wiem, czy nie będziesz peszyć naszego przystojniaka. - zarechotał. - Auu! - jęknął, gdy dałem mu sójkę w bok.
- Nie będzie mnie peszyć. Jak chce to może dołączyć. - rzuciłem nieco na przekór.
Szczerze mówiąc trochę się bałem tego spotkania... Ona naprawdę potrafiła onieśmielać..
- Dobra, Billy mówi, że możemy posiedzieć we trójkę. - zaśmiał się słysząc odpowiedź. - Podjedziemy po Ciebie za czterdzieści minut. - zapowiedział i rozłączył się.
- Co się tak szczerzysz?
- Bo Billy dziś będzie miał pierwszą w życiu randkę z prawdziwą kobietą! - zarechotał.
Prychnąłem. To wcale nie było zabawne.
- Przecież będziemy we troje.. Co to za randka? - spytałem rezolutnie.
Twarz Andreasa rozjaśnił ogromny, szeroki uśmiech. Chyba powiedziałem to nie w czas.
- Wiesz.. W klubie zawsze jest coś do roboty.. Ojcu może przydać się pomoc w wypełnianiu faktur.. - rzucił niby nic.
- Oszalałeś! Chyba mi tego nie zrobisz?
- Ależ ja nic Ci nie zrobię. To Ty dziś zadziałasz. - skwitował. - Wstawaj, trzeba się zbierać, jeśli mamy zdążyć. Natt bardzo ceni sobie swój wolny czas. Nie ma go zbyt wiele, więc nie możemy jej denerwować. - stwierdził, wstając.
Nie skomentowałem już tego. Zaczęliśmy się zbierać..
~*~
[Natalie.]

Wróciłam do swojego pokoju i ponownie rozsiadłam się nad pomysłami na nową płytę. Czułam, że nie idzie mi zbyt dobrze.. Byłam zupełnie rozkojarzona i na niczym nie mogłam się skupić.
Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałam sobie, że prosiłam Steve'a o pomoc.
- Proszę! - zawołałam, nie wyściubiając nosa z bloku.
Kończyłam właśnie jeden z najnowszych tekstów, gdy stanął przede mną ze swoim uprzejmym uśmiechem.
- Panienka wzywała? - spytał, ni to skruszony, ni to rozbawiony.
- Tak, siadaj. Mam dla Ciebie zadanie. - powiedziałam, wskazując mu wolny kawałek jasnej, skórzanej kanapy.
- Jakie to.. Zadanie? - przełknął ślinę, a ja roześmiałam się.
- Spokojnie, Steve. To nie zaboli.. Chyba, że nie lubisz muzyki. - uspokoiłam go, a przynajmniej mnie się wydawało, że to zrobiłam, bo jego czoło pokrył zimny pot. - No, już. Nie ma się czego bać. - dodałam widząc jego minę.
Wstałam odkładając naręcze kartek i ołówek.
- Przesłuchaj proszę to, to i to. - przykazałam, podając mu Ipoda i słuchawki.
Mój ochroniarz skinął tylko głową i bez marudzenia wsunął je do uszu. Znaliśmy się już na tyle długo, iż na pewno wiedział, że ze mną nie ma żartów i tak, czy inaczej będzie musiał spełnić moją zachciankę.
Według mnie idealnie nadawał się do roli słuchacza. Nieco w życiu przeżył, niejeden koncert zaliczył, jego syn był dj'em, więc i on dość dobrze znał się na muzyce, dlatego też spośród wszystkich pracowników wybrałam właśnie jego.
Po dłuższej chwili wyłączył odtwarzacz i spojrzał na mnie.
Pokręciłam głową.
- I jak? - spytałam spokojnym tonem głosu.
- Jak dla mnie dobry kawałek nowoczesnej muzyki klubowej. To wszystko, panienko?
- Tak, to wszystko. Usłyszałam to, co chciałam. Możesz odejść. W sumie to już dziś będziesz miał wolne. Chciałabym spotkać się z przyjacielem, a do tego nie będę Cię potrzebowała.
- Na pewno? To może być..
- To będzie bezpieczne. Przy Andreasie nic mi nie grozi. - burknęłam i pomachałam na niego ręką, żeby już sobie poszedł.
Gdy z ciężkim westchnieniem opuścił moje królestwo, opadłam na wygodny, miękki fotel, szukając powodu do uśmiechu. Dziś kompletnie nic mi nie wychodziło.. Nie rozumiałam tego.. Zwykle na kacu miałam najlepsze pomysły..
- To jego wina.. Jego i tych pięknych oczu.. - powiedziałam sama do siebie, wybierając numer Andreasa.
- Tak? - usłyszałam, zanim na dobre się rozsiadłam.
- Hej, Andy! - zaczęłam.
- Och! Hej! Jak miło Cię słyszeć! - chyba się ucieszył, że zadzwoniłam.. Ja w sumie też czułam ulgę.
- Co robisz dzisiaj, przypuśćmy.. Za godzinę? - zagaiłam, zerkając do notesu.
- Yyy.. Dzisiaj? Za godzinę? Wiesz co, musiałbym kumpla spytać..
- Kumpla? Myślałam, że niedzielne popołudnie spędzasz sam. - rzuciłam oskarżycielsko. Kiedyś istotnie, tak właśnie było.
- No jak to? Ja miałbym sam spędzać niedzielne popołudnie? Oszalałaś?
- Aj! No dobra, mniejsza. To z kim tak przesiadujesz? Z tym Billem? Wiesz, chcieliśmy z chłopakami posiedzieć nad basenem. Ochłodzić się.. Może się dołączycie?
- Czekaj, zaraz Ci dam odpowiedź.. Tak, jestem z Billem.
- Z tym Billem z klubu? Dobrze pamiętam? - musiałam zadać to pytanie. Nie mogłam o nim zapomnieć, a świadomość, że moglibyśmy się dziś spotkać była naprawdę kusząca..
- Yhy.. Dobrze pamiętasz.
- To spytaj go, co on o tym sądzi. Ja Was zapraszam a wy decydujcie..
Odetchnęłam głęboko, gdy po drugiej stronie nastała chwila nerwowej ciszy. Byłam ciekawa, czy się zgodzi.. W sumie.. Ledwo się znaliśmy i tata pewnie nie byłby zadowolony, że wpuściłam obcą osobę do domu, ale skoro Andy mu ufał to ja też mogłam.
- Wiesz co, mała? Basen chyba odpada..
- A może mogłabym w takim razie dołączyć do Was? Nie będziecie mieli nic przeciwko? Wiesz.. Siedzę w tym domu sama, jak palec i już mi mózg odmawia posłuszeństwa.. - poskarżyłam się. - Muszę się zdystansować.. Odpocząć psychicznie, bo nie wyrobię..
- Jak dla mnie luz, ale nie wiem, czy nie będziesz peszyć naszego przystojniaka.
Chyba oberwał, bo po chwili moich uszu dotarł zbolały jęk Andy'ego.
- Nie będzie mnie peszyć. Jak chce to może dołączyć. - w słuchawce usłyszałam JEGO głos..
Moje durne serce zabiło mocniej na samo brzmienie słów przez niego wypowiedzianych..
- Dobra, Billy mówi, że możemy posiedzieć we trójkę.
- Cudnie, to czekam na Was. Adres znasz, prawda? Kupiliśmy ten sam dom, który sprzedaliśmy trzy lata temu..
- Podjedziemy po Ciebie za czterdzieści minut.
Rozłączyłam się, nie odpowiadając nic. Wiedziałam, że Andreas dobrze zna moje zapatrywania na upływ czasu i wie, jak bardzo go sobie cenię. Nie miałam w życiu zbyt wielu wolnych chwil, nawet jako dziecko, więc nauczyłam się szanować to, co było mi dane. Tą samą naukę przekazałam przyjaciołom..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz