Następna notka 21.06. :)
Pod
dom, a raczej ogromną willę rodziców Natalie zajechaliśmy jeszcze
przed czasem. Byłem szalenie zestresowany i podekscytowany całym
tym spotkaniem z dziewczyną..
Siedziałam
właśnie nad kolejnym tekstem, gdy rozdzwonił się domofon.
Skinąłem
głową, a kiedy podała mi mazak zacząłem rozpisywać swoje
spostrzeżenia i myśli.
Kiedy
Bill wziął się za poprawianie mojej pracy, postanowiłam zadzwonić
do swojej menedżerki, Jackueline, którą zabrałam ze sobą do
Stanów, a teraz do Niemiec, tuż po powrocie z wizyty w Kanadzie.
Odcinek
#6
[Bill.]
Andy
skinął głową na ubranego w czarny, dobrze skrojony garnitur
mężczyznę, który podszedł do otwartego okna samochodu.
-
Powtórz panience Natalie, że Andreas już czeka. - rzucił
spokojnie, a ten pokiwał głową i powiedział coś do
krótkofalówki..
Po
około pięciu minutach oczekiwania automatyczna brama otworzyła
się, a Andreas pewnie wjechał na posesję.
-
Panienka oczekuje panów. - usłyszeliśmy.
Nie
powiem, że nie poczułem się dziwnie, gdy nazwano mnie panem.. Nie
byłem nigdy jakimś paniczem, ale uznałem, że widocznie takie
panują w tym domu zasady i nie komentując całej sprawy wysiadłem
z pojazdu w tym samym momencie co on.
-
Chodź. Natt na nas czeka. Jesteśmy przed czasem, więc pewnie
będziemy musieli chwilę posiedzieć u niej. - wyjaśnił prowadząc
mnie w kierunku białych, marmurowych schodów.
Weszliśmy
do budynku, w którym mimo trzydziestu stopni upału, było
przyjemnie i chłodno. Z pomalowanych na beżowo ścian zerkały na
nas obrazy, a wnętrze sprawiało wrażenie nowoczesnego i bardzo
wygodnego. Rozejrzałem się wokół, starając się zapamiętać
każdy, najdrobniejszy nawet szczegół.
-
Podoba Ci się tu? - spytał, odgadując jednocześnie moje myśli.
-
Mhm. Już dawno nie byłem w tak dobrze urządzonym miejscu.
-
Och, powtórz to Nattie. Ucieszy się, że jej styl przypadł Ci do
gustu.
-
To ona urządziła całe wnętrze? - zdziwiłem się.
Andy
pokiwał głową.
-
Tak, ale nie sądzę, żeby jej pokój choć w połowie przypominał
to, co widzisz tutaj. Każde piętro dostosowane jest do użytkownika.
Ona na swoim korzysta zaledwie z czterech pomieszczeń.. - zaczął,
ale przerwałem mu.
-
Ona ma swoje piętro?
-
Yhy.. Dla niej to żadna nowość.. To tak, jak dla Ciebie Twój
pokój. Jej rodzice.. A właściwie ojciec z żoną zajmują parter.
Udekorowała go według ich upodobań.. Przyrodni brat zajął
piętro, które pewnie będzie wyglądało jak z kosmosu. To
zdecydowanie dziwny człowiek. Natalie.. Cóż.. Ona zagospodarowała
sobie najwyższą kondygnację.. Jak zwykle z resztą. U niej pewnie
spodoba Ci się jeszcze bardziej. - opowiadał, a ja słuchałem z
przejęciem.
W
końcu dotarliśmy do jej azylu. Nie mogłem się nadziwić, jak
bardzo różnią się od siebie ludzie w tej rodzinie.
Brat
Natalie swój korytarz obwiesił plakatami samochodów i kobiet, co
trochę mnie peszyło, zważywszy na to, że tak naprawdę nie było
w nich nic, oprócz sztucznych piersi, co mogłoby przyciągać
wzrok.
Andreas
poprowadził nas do odpowiedniej części budynku i oczom naszym
ukazał się pomalowany na ciepłe odcienie korytarzyk, prowadzący
do kilku par drzwi.
Zanim
zdążyłem zacząć się zastanawiać, które to te jej, jedne z
nich otworzyły się szeroko.
-
Andreas! - usłyszeliśmy radosny pisk dziewczyny.
~*~
[Natalie.]
-
Mike? - odebrałam, gdy w końcu udało mi się wygrzebać ze stosu
mniej lub bardziej ważnych śmieci.
-
Panicz Andreas z kolegą już przybyli. - oznajmił mi ochroniarz.
-
Och! Jak zwykle przed czasem.. Ach, dobrze. Wpuść ich. Niech wejdą
do mnie. - zadecydowałam, odkładając słuchawkę.
Chwilę
to trwało, jednak wreszcie usłyszałam, jak mój przyjaciel
opowiada Billowi to i owo o piętrze, na którym się znaleźli.
Postanowiłam przywitać ich już w progu.
Nie
mogąc się skupić na pracy wybiegłam podekscytowana na korytarz.
Nie mogłam się doczekać chwili, w której stanę twarzą w twarz z
przystojnym nieznajomym.. Aż ciarki przeszły moje ciało na samą
myśl o nim..
-
Andreas! - zapiszczałam, wybiegając zza drzwi.
Rzuciłam
się mu na szyję i zaczęłam ściskać, czując, jak odwzajemnia
nagły wybuch radości z mojej strony.
-
No hej, mała.. -
rzucił, próbując się wyplątać z moich objęć.
W
końcu stanęłam przed nim i uśmiechnęłam się ujmująco.
-
Boże.. Jak ja Cię dawno nie widziałam..
-
Wczoraj.. - odparł rozbawiony.
-
Och wiesz o co mi chodzi! - stwierdziłam przyglądając się mu.
Wyglądał tak jakoś inaczej.. - Zmężniałeś. - skomentowałam.
-
Wczoraj wyglądałem tak samo, Natt.
-
Ale trzy lata temu nie. - wyparowałam i odwróciłam w końcu wzrok
na Billa. - - Bill. - skinęłam mu głową, a on chyba się
zmieszał..
-
Panienko Natalie.. - zaczął, na co prychnęłam.
-
Boże.. Przestań z tą panienką.. - mruknęłam. - Natalie, po
prostu Natalie. - poprawiłam go, wyciągając w jego kierunku rękę.
Uścisnął
ją, a ja poczułam, jak prąd przelatuje przez moje ciało.
-
Chodźcie głębiej.. Trochę potrwa zanim się zbiorę.. Byłam
jeszcze.. Ach, w sumie, co Wam będę mówić.. Jestem w lesie z
robotą.. W dodatku zupełnie nie gotowa do jakiegokolwiek wyjścia..
Bo gdzie ja się pokażę taka.. - skrzywiłam się na samą myśl.
-
Przecież wyglądasz jak milion.. - skomentował Andreas.
-
No Ty chyba sobie żartujesz.. Wiem, że najbardziej lubisz mnie w
powyciąganych dresach, ale..
-
Andy ma rację. Teraz naprawdę jest okej. - Bill przerwał mój
wywód, pierwszy raz ośmielając się odezwać w taki sposób.
Uśmiechnęłam
się przygryzając dolną wargę.
-
Schlebiacie mi. - szepnęłam otwierając przed nimi drzwi do swojego
królestwa. - Przepraszam za ten syf, ale no.. - zaczęłam się
tłumaczyć, zbierając z kanapy pliki kartek, które wyleciały mi z
rąk, rozsypując się po podłodze. - Szlag! - mruknełam pod nosem,
skopując je pod śmietnik. - I tak tylko do wywalenia się nadają.
Zaraz do Was dołączę. Chcecie coś pić? - spytałam zerkając na
nich.
-
Eee.. Myślę, że na takie upały to chyba wodę.. - usłyszałam w
odpowiedzi.
Pokiwałam
głową.
-
Tak, zdecydowanie, sama też opijam się wodą. - przytaknęłam,
wyjmując z niedużej lodóweczki butelki z wodą, które im podałam.
- Zostawię Was na chwilę. Przebiorę się, rozczeszę i w sumie
będę gotowa. - wyjaśniłam, znikając w części sypialnej
apartamentu.
~*~
[Bill.]
Kiedy
Natalie zniknęła z pola widzenia, Andy parsknął śmiechem.
-
Panienko Natalie. - rechotał, za co dostał kuksańca.
-
Ssij.. - burknąłem.
-
Nie ma co, stary.. Wiesz, jak ją podejść. - śmiał się.
-
Dobra, dobra.. - mruknąłem, czując, że zaraz zacznę się
rumienić.
Po
kilku sekundach rozdzwoniła się komórka blondyna. Pogadał chwilę,
z każdą sekundą i wypowiadanym słowem stawał się bardziej
nerwowy..
-
Muszę jechać.. - stwierdził.
-
Ale.. Mieliśmy...
-
Zostaniesz z Natt sam.. Ja muszę być z ojcem.. Matka trafiła do
szpitala, miała jakiś wypadek.. - przerwał mi.
-
Wypadek? - nie mogłem uwierzyć, ale jednak mówił szczerze.. Był
zbyt poważny na żarty..
-
Noo, wypadek.. Niby nie jest źle, ale sam rozumiesz.. Przeproś ją
ode mnie.
Tyle
go widziałem. Wybiegł z pokoju, nie żegnając się nawet..
Żeby
zająć czymś myśli i nie zastanawiać się, o czym mam z nią
rozmawiać, albo, co gorsza, czy mama Andreasa z tego wyjdzie,
podszedłem do śmietnika i zacząłem przeglądać jej projekty,
które sama chciała wyrzucić. Część z nich naprawdę mi się
podobała.. Nie miałem im nic do zarzucenia. Jak na zaczynającą
swoją karierę osobę jej teksty.. No co tu dużo mówić, były
niezłe.. Kilka z nich trochę bym przerobił.. Ogólnie nie było aż
tak beznadziejnie, jak mówiła..
~*~
[Natalie.]
-
Gdzie Andreas? - spytałam, schodząc na dół, gdy usłyszałam
niepokojącą ciszę.
-
Jego mama miała wypadek.. Pojechał do szpitala. - wyjaśnił mi,
odwracając głowę w moim kierunku.
Pokiwałam
ze zrozumieniem. To było smutne, choć ja osobiście jego mamy nie
znałam, wiedziałam jaka dla Andyego była ważna. Podeszłam bliżej
i uśmiechnęłam się lekko.
-
Podobają Ci się?
-
Yhy. Są niezłe. Zwłaszcza te. - wskazał na lewą rękę.
-
Znasz się na muzyce? - zadałam idiotyczne pytanie.
Chciałam
go trochę lepiej poznać, ocenić, czy jest wart mojej przyjaźni.
-
Interesuję się nią.. Tyle. - stwierdził, odkładając na stolik
wybrane przez siebie piosenki. - Te nawet bym nagrał.. Część z
nich po drobnych przeróbkach, ale zawsze..
-
Doprawdy? - dopytywałam, przeglądając jeszcze raz na te wybrane
przez niego.
-
Mhm. - odparł ni to w konsternacji, ni to w skupieniu.
-
Możesz powiedzieć mi w których i co byś zmienił?
~*~
[Bill.]
Natalie, aby nie przeszkadzać mi w
zadaniu ulotniła się gdzieś, nerwowo wykrzykując jakieś bliżej
mi nie znane francuskie zwroty.
Po
dłuższej chwili odłożyłem plik jej zapisków wraz z komentarzami
i ich krótkim uzasadnieniem na nieduży szklany stoliczek. Sięgnąłem
po butelkę z chłodną wciąż wodą, by ugasić pragnienie.
-
Skończyłeś? - usłyszałem pytanie.
Zerknąłem
na nią kiwając niespiesznie głową.
-
To bardzo miło z Twojej strony, że zechciałeś podzielić się ze
mną swoimi spostrzeżeniami. Dziękuję. - powiedziała tonem tak
służbowym, że aż przewróciło mi się w żołądku. - Później
przejrzę, co tam napisałeś.. A tymczasem.. Masz ochotę gdzieś
wyskoczyć? - spytała widząc moje przytłoczenie przepychem
pomieszczenia.
~*~
[Natalie.]
Musiałam
szybko załatwić wstrzymanie pisania muzyki, co nie było łatwe, bo
część z piosenek była już niemal gotowa.
Sporo się nakombinowałam, aby jakoś to odkręcić, jednak wstępnie
zgodziłam się na wykonanie zaczętego projektu i postanowiłam
ocenić ich pracę oraz różnice w zamyśle własnym i Billa.
Zakończywszy
rozmowę, odrzuciłam telefon na bok, po czym wróciłam do chłopaka.
Niegrzecznym było zostawianie gościa samego na dłuższy czas.
-
Skończyłeś? - zadałam pytanie, gdy tylko na mnie spojrzał.
Zabrzmiało to co najmniej głupio.. Był moim gościem, odwalał za
mnie brudną robotę, a ja tak ostro go traktowałam.. - To bardzo
miło z Twojej strony, że zechciałeś podzielić się ze mną
swoimi spostrzeżeniami. Dziękuję. - dodałam w zakłopotaniu,
starając się jednak trzymać rezon. W końcu rozmawialiśmy o
pracy, a tą traktowałam śmiertelnie poważnie. - Później
przejrzę, co tam napisałeś.. A tymczasem.. Masz ochotę gdzieś
wyskoczyć? - zaproponowałam, zanim na dobrą sprawę zastanowiłam
się, jak on to odbierze.
Bill
na szczęście tylko się uśmiechnął i z widoczną na twarzy ulgą
skinął głową.
-
Skończyłem. Możemy gdzieś iść, o ile nie masz jakichś innych
ważnych spraw.
Zrobiło
mi się głupio, że tak go potraktowałam. A co, jeśli on teraz nie
zechce zostać moim przyjacielem i nasza znajomość skończy się
szybciej, niż zaczęła?
-
Nie, nie mam innych planów. Tak naprawdę marzę o tym, by odpocząć
od pracy i siedzenia w domu. - stwierdziłam, szykując sobie
torebkę.
-
To gdzie się wybierzemy? - spytał, a ja uśmiechnęłam się
szeroko.
***
Mijały
dni, a my od ostatniego miło spędzonego popołudnia praktycznie się
nie widzieliśmy. Byłam pewna, że doskonale nam się rozmawiało i
często rozumieliśmy się niemal bez słów, jednak teraz, gdy w
klubie ojca Andreasa popijałam dietetyczną colę z lodem Bill
zdawał się nawet na mnie nie patrzeć. Było to przykre zwłaszcza,
że naprawdę wiązałam z naszą znajomością spore nadzieje..
Może
błędem było zabranie go tamtego wieczora na tak długi spacer i
najlepsze w mieście lody?
Bez
ustanku głowiłam się nad tym, dlaczego młodzieniec mnie unika..
Czułam, że zrobiłam coś nie tak, ale przyzwyczajona do fałszu i
braku możliwości zawarcia prawdziwej przyjaźni, kierowałam się
instynktem, który mógł przynieść nam zgubę. Rozejrzałam się
ostatni raz i widząc, jak ewidentnie flirtuje z jakąś rudą
zapłaciłam swój rachunek, by wyjść z budynku.
Nie
rozumiałam jeszcze dlaczego aż tak zabolała mnie ta sytuacja..
Przecież mogliśmy być przyjaciółmi nawet, jeśli nie byłam w
jego typie.. A może właśnie nie mogliśmy? Miałam kompletny
mętlik w głowie, przez co nie mogłam zupełnie skupić się na
własnych obowiązkach..
Jedyną osobą, do której mogłam zwrócić się z tym problemem był mój brat..
Jedyną osobą, do której mogłam zwrócić się z tym problemem był mój brat..
Tom
może i miewał dziecinnie durne pomysły, ale zawsze wiedział, jak
mnie pocieszyć. Każde moje pytanie rozważał dość długo, by
udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi.. Uwielbiałam nasz
kontakt.. Zdecydowana podpytać starszego brata o możliwe błędy,
jakie popełniłam wyjęłam telefon z torebki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz