List do T.
Zawsze długo zastanawiałem się nad tym, nie mogąc udzielić jednoznacznej i zupełnie zgodnej z moim sercem odpowiedzi.
Wszystko podpowiadało mi, że miłość to głównie seks, poczucie fizycznej bliskości drugiej osoby i oddanie się w jej całkowite władanie. Mówiły o tym różnorakie gazety, internet, telewizja.. Teledyski piosenek zarówno innych ludzi, jaki naszych, ociekały seksualnością i okazaniem pożądania..
Przez swoje zaledwie dwudziesto-siedmio letnie życie szukałem jednak szeroko pojętego uczucia, jakim wtedy miłość dla mnie była.
Poznałem wiele kobiet i niejednego mężczyznę, ale nikt, zupełnie nikt nie był w stanie spełnić w jakikolwiek sposób moich oczekiwań.
Zakochiwałem się, przeżywałem zdrady, wielokrotnie po prostu je wybaczając i starając się o nich zapomnieć, ale Ty dobrze o tym wiesz.
Jesteś jedyną osobą, której w pełni zaufałem, jedyną, która nigdy mnie nie zawiodła.. Zawsze byłeś przy mnie, kiedy tego potrzebowałem, a ja tak po prostu nie potrafiąc powiedzieć Ci prosto w twarz, co mnie gryzie uciekam..
Teraz, kiedy czytasz te słowa starannie napisane czarnym tuszem na bladej papeterii, tak, by odbijały się od papieru, siedzę pewnie w swoim Audi i jadę cholera wie gdzie.. Byle najdalej stąd. Najdalej od Ciebie.
Znamy się całe życie, dotychczas byliśmy jednością. Tam, gdzie byłeś Ty, byłem i ja.
Jednak ostatnich kilka miesięcy pokazało mi, że tak naprawdę "my" nie mamy już znaczenia..
To wszystko przestało istnieć, my, zespół.. Z jednego, aczkolwiek bardzo ważnego powodu.. Tym powodem jestem ja sam..
Nigdy Ci o tym nie powiedziałem, ale tamtej pamiętnej nocy, kiedy odeszła Rose, a Ty tuliłeś mnie, chcąc pocieszyć, zrozumiałem.. Nagle wszystko zrozumiałem..
Jestem pewien, że myślałeś wtedy o tym, jak bardzo cierpię po stracie ukochanej kobiety.. Oczywiście cierpiałem, ale straciłem wtedy tylko bliską przyjaciółkę. Była cudowną osobą, znałeś ją równie dobrze, co i ja..
Leżąc w Twoich objęciach i udając, że śpię, zmęczony tęsknym płaczem wyobrażałem sobie, jak cudownie byłoby mieć partnera, który dałby mi tyle, ile Ty, który bez zastanowienia zdjąłby kurtkę, gdy marznę, pacnął mnie w łeb, gdy przeginam, wyśmiał kolejny beznadziejny pomysł..
Odchodzę.. Dziś stawiam wszystko na szalę.. Całe swoje życie, które nie bez bólu zmieniam. Porzucam muzykę, porzucam scenę, modę..
Zostawiam wszystko, co kocham, co sprawiało mi radość..
Żenisz się. Żenisz się, a ja, nie mogąc podzielić Twojej radości usuwam się w cień.
Życząc Ci z całego serca szczęścia i wytrwałości, zostawiwszy ten list wraz z prezentem ślubnym, zwracam Ci wolność.
Chcę, żebyś wiedział, że tych kilka miesięcy, podczas których towarzyszyłeś mi w łóżku.. Dla Ciebie to był tylko głupi zakład.. Dla mnie każdy pocałunek, westchnienie, szept.. Znaczyło dużo więcej.. Znaczyło wszystko..
Może teraz zastanawiasz się, o co do cholery mi chodzi.. Czytasz kolejny raz mój list i nie jesteś w stanie zrozumieć gonitwy myśli.. Pierwszy raz nie mogąc spojrzeć mi w oczy nie masz pojęcia o co chodzi..
Taki sam bajzel panuje teraz w mojej czaszce.. Informacje, wspomnienia i pragnienia przeganiają się od jednej części mózgu do drugiej, powodując przeraźliwy ból i kołatanie serca.. Każde jego uderzenie nosi Twoje imię.
Pragnę dać świadectwo swojego uczucia, ale nie mogę.. Niebezpieczna gra, w którą razem weszliśmy, zaszła za daleko.. Od dawna nie jesteś dla mnie tylko bratem.. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz mój pokrętny tok myślenia i wybaczysz mi to odejście..
Kocham Cię. Bądź zdrów.
B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz